Do tego, że dziennikarze ekonomiczni średnio raz na tydzień opisują gospodarczą katastrofę Rosji zdążyliśmy się przyzwyczaić. Wraz ze spadkiem cen ropy zmienia się jedynie granica przy której ma nastąpić załamanie. Kiedyś twierdzono, że Rosja potrzebuje ceny w granicach $100 za baryłkę aby zrównoważyć budżet. Dziś ceny są poniżej $50 (co według starszych gazet jest znacznie poniżej kosztów wydobycia) a deficyt budżetowy spada. No i - o dziwo – według ekonomistów coś się pozmieniało, bo „tania ropa nie zatopi Putina”. Może za to zatopić amerykańskie korporacje.
Na taniej ropie mają korzystać polscy konsumenci. Najlepsi na świecie „analitycy” podkreślają, że cena ropy wyrażona w złotych spadła w Polsce do poziomu najniższego od 10 lat. Szacują oni, że trwały spadek cen energii do poziomu sprzed 10 lat przynosi polskim gospodarstwom domowych oszczędności rzędu 3 proc. Tyle, że dziesięć lat temu mieliśmy cenę benzyny na stacji poniżej 4 PLN, a obecnie jest około złotówki więcej.
[źródło]