Rząd odtrąbił wielki sukces: zakończono wreszcie gazoport w Świnoujściu. Opozycja krytykuje opóźnienia w budowie, które wyniosły trzy lata (a nie - jak informują media – rok). Najważniejszej jednak informacji nie podano: o ile więcej Polacy zapłacą za gaz dzięki temu „sukcesowi”. Kiedy inwestycję rozpoczynano, mówiło się o cenie o blisko połowę wyższej niż płacimy Gazpromowi. Na dodatek wskutek opóźnień musielibyśmy płacić za nieodebrany gaz (lub jego składowanie). Pod koniec ubiegłego roku doszło do porozumienia PGNiG z Qatargas: „biorąc pod uwagę swoją długoterminową współpracę, zmieniły zasady wykonywania umowy długoterminowej w całym okresie 2015 roku. W tym okresie Qatargas ulokuje ilości określone umową długoterminową na innych rynkach wykorzystując swoją pozycję jednego z wiodących producentów i dostawców LNG na świecie. […] PGNiG pokryje Qatargas ewentualną różnicę pomiędzy ceną LNG określoną w umowie długoterminowej a jego ceną rynkową uzyskaną przez Qatargas. […] Jeśli cena ta miałaby być niższa niż satysfakcjonująca PGNiG, wówczas odbiór takiego niesprzedanego LNG będzie przesunięty na kolejne lata wykonywania umowy długoterminowej”. Nie wiadomo, czy umowa zostanie przedłużona na kolejne miesiące – póki gazoport nie uzyska pełnej sprawności.
Czyli Katarczycy sprzedają gaz na wolnym rynku (ceny bardzo spadły), a my im dopłacamy różnicę. Eksperci mówią, że dzięki gazoportowi będzie nam łatwiej negocjować z Rosją. Do tego trzeba jednak Waldka Pawlaka, znanego ze skuteczności w takich negocjacjach. Słuchaj no Putin, nie obchodzi nas gaz po $400 za tysiąc metrów sześciennych. No i co z tego, że Niemcy kupują o połowę taniej. Jak nie będzie co najmniej $500, to będziemy brać od Kataru po $650! Naszym celem jest pierwsze miejsce w księdze Guinnessa w kategorii cena gazu.
Przy okazji warto wspomnieć, że to co PGNiG płaci Katarczykom rekompensuje sobie zyskami z eksploatacji złóż na Podkarpaciu. Jak się to wszystko zbilansuje, to wychodzi prosta prawda: mieszkańcy najbiedniejszego regionu Polski i jednego z najbiedniejszych w całej UE są niezwykle dumni i wdzięczni Polsce, za możliwość wzbogacania największych krezusów na Ziemi – katarskich szejków. Z tej wdzięczności jesteśmy gotowi przyjąć uchodźców, których też zresztą w znacznej części Katarczykom zawdzięczamy. Bo wojna w Syrii toczy się o gazociąg, którego Assad nie chce”: Reżim Putina wsparł finansowo i militarnie prezydenta Syrii, pomagając mu umocnić władzę i rozprawić się z opozycją. W zamian Asad nie zgodził się na budowę gazociągu z Kataru do Turcji. Gazociąg ten miał być połączony z gazociągiem Nabucco. […] Taki rozwój zdarzeń wywołał reakcję państw zainteresowanych zbudowaniem gazociągu i podłączeniem go do Nabucco. Rządy Kataru, Arabii Saudyjskiej, Libii i Turcji poparły opozycję polityczną przeciwko Asadowi, która trafia na podatny grunt, domagając się ustąpienia skorumpowanego prezydenta i jego sitwy odpowiedzialnej za doprowadzenie kraju do katastrofy. Tak powstała Syryjska Koalicja Narodowa, którą poparły niemilitarnie USA, Niemcy i Francja, a militarnie Al-Qaida i kilka mniejszych ugrupowań terrorystycznych. Ciekawy paradoks: gdyby Stany Zjednoczone zaangażowały się w konflikt, walczyłyby po tej samej stronie co Al-Qaida.
Rola Kataru w tej układance jest nie do przecenienia - także dlatego, że USA nie muszą bezpośrednio sponsorować terrorystów. Niestety sponsoruje ich pośrednio także Polska, dopłacając do sprzedawanego na wolnym rynku przez Katar gazu. To jednak nad Wisłą nikomu snu z powiek nie spędza, bo żaden z Szejków nie nazywa się Putin.
W czasie, gdy ważyły się losy interwencji USA w Syrii, jeden z amerykańskich komentatorów pisał: „To o czym nie wspominają to fakt, że wszyscy ci "rebelianci" są opłaconymi najemnikami katarskiego emira, którego jedynym zainteresowaniem jest zdobycie jeszcze większego bogactwa nawet jeśli oznacza to śmierć tysięcy Syryjczyków. Szersze przestudiowanie wydarzeń w Syrii ujawnia jeszcze bardziej skomplikowaną sieć: w której Katar walczy z Syrią, jednocześnie wykorzystując Syrię jako pionek w wielkiej grze o zasoby naturalne, a także wspierając petrodolara z Izraelem i USA, podczas gdy Rosja i w mniejszym stopniu z Chiny, tworzą oś przeciwwagi odmawiając zezwolenia na obalenie władz lokalnych, które odblokowałyby geopolityczne wpływy dla państw Zatoki”.
Ciekawe jaki los spotka gazoport w Świnoujściu, jeśli uda się pokonać koalicję "reżimów" Assada i Putina. Będziemy brali tani gaz z rury, czy wozili statkami na złość .... no właśnie - komu?