W jednej ze scen filmu „Psy” stojący przed komisją ubek grany przez Bogusława Lindę wygłasza kwestię: „czasy się zmieniają, a Pan ciągle jest w komisjach”.
Ta kwestia przychodzi na myśl, gdy czyta się o kolejnych ważnych konferencjach gospodarczych dziejących się na zapleczu bieżących wydarzeń. Mają one podjąć na nowo refleksję nad polską gospodarką i jak należy domniemywać – wskazać jedynie słuszny kierunek.
Wystarczy popatrzeć na nazwiska uczestników Polskiego Kongresu Gospodarczego, by przestać się dziwić, że sięgnięto po jeden z dyżurnych (choć równie ważnych jak sznurek do snopowiązałek w PRL'u) tematów: „stop biurokratyzmowi”. Równie „twórcza” była debata zorganizowana przez PTE na temat polskiego systemu bankowego. Konserwatorzy obecnego systemu (prezesi banków i reprezentujący ich prezes ZBP) radzili, czy może coś by jednak zmienić. Nie wiadomo po co, skoro w ich ocenie sektor bankowy jest bardzo nowoczesny i jest wypracowanym dobrem wspólnym.
Niestety nic nie wskazuje na to, by wśród rządzących istniała świadomość tego, że wraz ze zmianą priorytetów gospodarczych (na bardziej prospołeczne) zachodzi konieczność wypracowania nowego gospodarczego paradygmatu.
O tym jak głęboko tkwimy w starych koleinach może świadczyć fragment wystąpienia Ministra Waszczykowskiego na temat TTIP: W relacjach ze Stanami Zjednoczonymi, nasze partnerstwo w coraz większym stopniu obejmuje wymiar gospodarczy, współpracę energetyczną, a także obiecujący obszar innowacji i rozwoju wysokich technologii. Polsko-amerykańskie relacje gospodarcze są elementem partnerstwa ekonomicznego Unii Europejskiej ze Stanami Zjednoczonymi, które mamy zamiar rozwinąć z korzyścią dla wszystkich stron w ramach Transatlantyckiego Partnerstwa na rzecz Handlu i Inwestycji (tzw. TTIP).
Ciekawe, czy pan Kaczyński ma świadomość tego, że TTIP praktycznie przekreśla jego ideę „nowej fali polskiego kapitalizmu”.
Rząd premier Szydło liczy na to, że wstrzyknięte do gospodarki poprzez program 500+ pieniądze wygenerują wzrost, który pozwoli sfinansować dalsze prospołeczne działania w przyszłym roku. Co jednak się stanie, gdy efekt będzie mniejszy niż oczekiwano? Jeśli po drodze zdarzy się kryzys? Dodatkowe dochody państwa w bieżącym roku (zysk NBP i wpływy z aukcji LTE) powinny być traktowane jako środki na zakup czasu potrzebnego do wypracowania nowej gospodarczej strategii. Pytanie tylko kto miałby to zrobić? Panowie którzy od zawsze są w każdej komisji?