Dwa podstawowe problemy związane z rozwojem medycyny, to brak możliwości zapewnienia wszystkim każdej dostępnej terapii oraz rosnące wydatki na ochronę zdrowia. Wbrew pozorom pierwsze z tych ograniczeń ma charakter fundamentalny (można zmniejszać jego znaczenie, ale nie można go unieważnić), podczas gdy drugie jest jedynie pochodną aktualnego systemu społeczno-gospodarczgo. Wprawdzie przemysł farmaceutyczny dostarcza nadmiaru leków, ale wiele usług medycznych (na przykład przeszczepy) musi mieć ograniczony zasięg. Dominuje przekonanie, że w tej sytuacji powinny w pierwszym rzędzie być brane względy humanitarne, a nie grubość portfela. Ratujemy życie najpierw młodej matce, a nie starcowi. Jednak w większym (USA) lub mniejszym (Europa) stopniu, pieniądze wpływają na dokonywane wybory.

Różnica między Europą i USA jest związana także z tym, że wyższe podatki w Europie (VAT) pozwalają na finansowanie bardziej szczodrych systemów socjalnych.

Zaletą amerykańskiego systemu jest możliwość kumulowania dużych kapitałów, z których mogą być finansowane prace badawczo-rozwojowe. Wadą tego systemu jest to, że jest coraz mniej akceptowany przez społeczeństwo (co było widać przy okazji ubiegłorocznych sporów politycznych o „Obama care”). Mechanizm psucia tego systemu jest podobny do lichwy. Człowiek zmuszony okolicznościami do wzięcia kredytu godzi się na lichwiarskie odsetki. Człowiek walczący o życie i zdrowie zazwyczaj tym bardziej jest skłonny do zaakceptowania wysokich opłat. Próby zabezpieczenia się przez system ubezpieczeń nie mogą być skuteczne, gdyż stały wzrost kosztów zmniejsza ilość osób, które stać na ubezpieczenie, dodatkowo powodując (poprzez wzrost ryzyka) podwyższenie opłat. Z drugiej strony brak akceptacji systemu wiąże się z akceptacją prób wyłudzania przy byle okazji olbrzymich odszkodowań. To oczywiście także zwiększa ryzyko, powiększając problem.

W rezultacie koszty usług medycznych stały się tak wysokie, że bez wątpienia miały wpływ na kryzys 2008 roku. Rodziny spłacały kredyty hipoteczne, póki nie zdarzyło się nieszczęście i konieczność skorzystania z rujnujących usług medycznych.

Bez narzucenia przez państwo jakichś ram działania systemu opieki zdrowotnej raczej nie uda się go znacząco poprawić. To musiałoby być poprzedzone sensowną debatą, która jednak w Polsce możliwa nie jest. I to nie dlatego, że Tusk z Kaczyńskim nie umieją się dogadać. Jedyne, co potrafią wykrzesać z siebie różni „eksperci” to wprowadzenie opłat. Być może jest to konieczność. Problem w tym, że gdy zamiast argumentów pojawia się propaganda:

Likwidacja Narodowego Funduszu Zdrowia, co postuluje w nowym programie Prawo i Sprawiedliwość, jest złym pomysłem - twierdzą zgodnie eksperci. Zamiast tego należy zreformować istniejący system. Aby kolejki były krótsze i więcej pacjentów było efektywnie leczonych, niestety trzeba wprowadzić dodatkowe opłaty.

Wprowadzenie opłat będzie na pewno miało taki efekt, że część pacjentów nie będzie na nie stać. Więc kolejki się nie zmniejszą z powodu większej „szybkości przerobu” .