Jednym z warunków podpisanego w Kijowie porozumienia było uwolnienie Julii Tymoszenko. Ukraiński parlament potulnie przegłosował ustawy umożliwiające jej uwolnienie. Dlaczego zachodowi tak zależy na Tymoszenko (podobnie jak na uwolnionym niedawno Chodorkowskim)?
Gdyby politycy odpowiadali karnie za swoje decyzje, to byłoby dla rządzących nie do zaakceptowania. Jeśli Tymoszenko może odpowiadać za podpisanie skrajnie niekorzystnej umowy z Rosją, to dlaczego Pawlak ma chodzić wolny? Jeśli ktoś sądzi, że to sprawa między Rosją a jej satelitami, to grubo się myli. Putin bezwzględnie wykorzystuje jedynie taktykę, która od dawna jest stosowana przez zachód. Ekonomiczny podbój bez uległości polityków byłby bardzo trudny. A jak pogodzić taką uległość z groźbą karnej odpowiedzialności?
Dlatego potrzebny jest Trybunał Stanu, jako ostateczne zabezpieczenie (gdy już nie będzie wyjścia i nie da się zupełnie uniknąć odpowiedzialności, można zafundować społeczeństwu farsę z Trybunałem).
O co konkretnie oskarżono Julię Tymoszenko? Poszło o kontrakt na dostawy gazu z Rosji, który podpisała Tymoszenko (jak ustalił sąd – przekraczając swe uprawnienia). Kontrakt podpisany na 10 lat ustalał dwuskładnikową cenę gazu. Pierwszy składnik – to stała cena bazowa $450 za tys. metrów sześciennych. Cena ta była (po uwzględnieniu kosztów tranzytu) około dwa razy większa, niż cena tego samego gazu sprzedawanego Niemcom! Drugi składnik ceny zależał od średnich cen ropy naftowej za 9 ostatnich miesięcy. Problem w tym, że ceny ropy rosły na rynkach światowych w stosunku do cen gazu. Skutkiem tego ceny gazu gwałtownie rosły.
Trzecim istotnym elementem umowy były kary za nieodebrany gaz. Ten mechanizm zapobiegał skutecznie zakupom tańszego gazu przez Ukraińców (na przykład od Niemców).
W kwietniu 2010 r., prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew i prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz po rozmowach w Charkowie podpisali umowę przedłużającą okres obecności bazy rosyjskiej na Krymie o kolejne 25 lat (obecna umowa wygasa w 2017 r.). Był to warunek renegocjacji cen gazu. Ukraina otrzymała 30% zniżki - ale nie więcej niż 100 dolarów. [http://en.interfax.com.ua/news/economic/158297.html].
Poniższe zestawienie (źródło) pokazuje ceny gazu sprzedawanego przez Gazprom poszczególnym krajom w 2012 roku ($/1000 m3)
-
Macedonia - 564
-
Poland - 526
-
Bosnia & Herz. - 515
-
Czech Rep. - 503
-
Bulgaria - 501
-
Slovenia - 486
-
Greece - 477
-
Switzerland - 442
-
Italy - 440
-
Romania - 432
-
Slovakia - 429
-
Ukraine - 423
-
Turkey - 407
-
Austria - 397
-
France - 394
-
Hungary - 391
-
Finland - 385
-
Germany - 379
-
Netherlands - 371
Gdyby nie wspomniany upust $100, cena dla Ukrainy byłaby mniej więcej równa cenie dla Polski (nadal z uwzględnieniem tranzytu dwa razy więcej niż dla Niemców).
Dlaczego Komisja Europejska, która tak zaciekle walczy z wszelkimi przejawami nierówności toleruje tą sytuację? Może trudno w to uwierzyć, ale zdaniem europejskich biurokratów im drożej tym lepiej! Wysokie ceny konwencjonalnej energii umożliwią bowiem „energetyczną rewolucję”. Pisał o tym rok temu Andrzej Szcześniak: trzeba zwiększyć ceny gazu. Najlepiej z pięć razy. Ukraina bowiem importowała w I kwartale 2012 gaz powyżej 3,4 tys hrywien / 1000 m3, a mieszkańcy mieli gaz po 800 hrywien. Więc pięć razy co najmniej. Także ciepło musiałby zdrożeć ze dwa razy, gdyż lokalne ciepłownie kupują gaz po 1500 hrywien. Wtedy warunki do wielkiej energetycznej rewolucji ukraińskiej będą gotowe. [...]
Przecież jak mówią u nas "najtańsza energia to ta, której nie zużywasz" (szczególnie w zimie przy 30-stopniowych mrozach).
Sama rewolucja będzie polegała na szybkim dostarczeniu przemysłowi, który może przeżywać pewne perturbacje porewolucyjne, nie mogąc się przystosować do cywilizowanych warunków) odpowiednich urządzeń, aby mniej zużywał energii. Europejskie przedsiębiorstwa mają ich naprawdę dużo. Na przykład cała ukraińska metalurgia może zakupić ogromne ilości efektywnego energetycznie wyposażenia, których produkcja da pracę europejskim robotnikom, a zredukuje potrzebę nadmiernego, nieefektywnego wysiłku robotników ukraińskich.
Puentą mogą być groźby Radosława Sikorskiego skierowane do protestujących. Jeśli rozbić to na alternatywy, Sikorski powiedział: jeśli nie zgodzicie się na porozumienie z człowiekiem odpowiedzialnym za strzelanie do ludzi, to będzie stan wojenny i wszyscy zginiecie; jeśli nie zgodzicie się na współrządzenie – to będzie stan wojenny i wszyscy zginiecie; jeśli nie zgodzicie się na wypuszczenie Julii Tymoszenko, to będzie stan wojenny i wszyscy zginiecie.