W mojej rodzinne wsi postał burdel. Na bogobojnym Podkarpaciu? A co na to Proboszcz? To bardzo pouczająca historia. Zaczęła się z początkiem lat 90-tych, gdy Balcerowicz zabrał się za wykańczanie polskiej wsi. Jeden z rolników miał takiego pecha, że wziął kredyt i zmodernizował swoje gospodarstwo. Został z nowymi budynkami i długiem nie do spłaty – przynajmniej z produkcji rolnej, która przecież przeszkadzała wszystkim postępowcom (więcej na ten temat: „O neoliberalnym dyskursie rasistowskim”). Rolnik o którym mowa znalazł wyjście: ponieważ miał gospodarstwo przy ważnej drodze krajowej, otworzył w nim klub z dyskoteką. Odbywały się tam też wesela. To się jednak nie podobało sąsiadom. Powiadają we wsi, że złośliwie ktoś wylewał gnojowicę na pole, gdy tylko zaczynało się weselne przyjęcie. Sąsiedzi chodzili także na skargę do Proboszcza, który ponoć interweniował u gospodarza. Szczegółów nie znam, ale w każdym razie biznes się nie udał i chłop zbankrutował. Bank zlicytował jego gospodarstwo, które kupił ktoś obcy. I w ten sposób we wsi pojawił się burdel – taki prawdziwy, z panienkami. Proboszcz był bezsilny, bo to już nie chodziło o jego parafian. Na szczęście ruch okazał się zbyt mały, aby taki biznes się utrzymał i dziś śladu po nim nie ma.
Poseł Gowin przestrzega przed podobnym mechanizmem w kwestii ochrony życia. Uważa, że otwarcie tego tematu może być krokiem ku dechrystianizacji Polski. Ten poseł ma na swoim sumieniu gorsze grzeszki, niż powyższa opinia. Szczególnie szkodliwa jest wypowiedziana przez niego niegdyś teza, że zostając urzędnikiem musi powiesić na kołku swoje przekonania. Także teza jakoby „decyzje prawne powinny być konsekwencją przemian moralnych” jest moim zdaniem zbytnim uproszczeniem. Prawo pełni bowiem także funkcję wychowawczą. Nie może być zatem mowy o „prawie do aborcji”, która zawsze pozostaje złem. Obrońcy życia zrobili w Polsce wiele dobrego, doprowadzając do powszechnej świadomości faktu, że zabicie nienarodzonego dziecka jest zawsze złem. Jednak każda próba regulacji prawnej naszej moralności powinna być przede wszystkim roztropna. Pierwszym pytaniem człowieka roztropnego jest: czy to będzie działanie skuteczne? Tekst, który napisałem na ten temat w 2010 roku pozostaje aktualny:
Nie powinno się mówić o kompromisach, tylko ograniczeniu [stosowania] prawa. Istnieją sytuacje w których to człowiek, a nie prawo musi rozstrzygnąć co jest właściwe. Jeśli ciąża zagraża życiu matki, to tylko matka ze swymi najbliższymi musi podjąć decyzję z pełną świadomością konsekwencji. To, że akurat prawo na to zezwala daje łatwe usprawiedliwienie. Z drugiej strony tylko pozbawiony uczuć człowiek mógłby chcieć nakazywać kobiecie poświęcenie życia lub jego odebranie. Współczesne prawo poza wojną nie zawiera zapisów określających w jakiej sytuacji można odebrać człowiekowi życie. Czy należy to zmieniać? Czy na przykład sejm powinien debatować, nad ustaleniem miary prawdopodobieństwa zgonu kobiety przy porodzie? Istnieją sytuacje tragiczne z którymi człowiek musi sobie sam poradzić. Polityk postulujący wprowadzanie w takich sytuacjach regulacji powinien się zastanowić czy chciałby być w takim konkretnym przypadku decydentem.
Pomimo tego, że „nawet w Kościele uznaje się że doskonałość polega na akceptacji reguł w imię miłości, a nie z przymusu”, regulacje chroniące pewne powszechnie uznawane wartości są konieczne. Dlatego wprowadzenie obecnie obowiązującej ustawy było dużym osiągnięciem – bo w ten sposób chroni się w Polsce życie. Kościół słusznie też stanął w obronie Profesora Chazana (a ostatni przypadek zamordowania dziecka w szpitalu z którego wyrzucono Profesora jest skandaliczny i odpowiedzialni powinni ponieść konsekwencje). Wykorzystując go Kościół powinien podjąć wielką akcję na rzecz ochrony dzieci upośledzonych i pokazywania wartości jaką dają naszemu społeczeństwu ludzie niepełnosprawni. Tu zresztą dotykamy największej winy polskiego Kościoła, który porzucił dziedzictwo Jana Pawła II w sferze społeczno-gospodarczej, dopuszczając do plenienia się „konserwatywnego-liberalizmu”. To nie jest prawda, że ludzie niepełnosprawni są w sensie ekonomicznym dla społeczeństwa „kosztem”. To należy jasno powiedzieć.
Oczywiście należy podkreślać, że nie istnieje żadne prawo do „aborcji”. Nikt nie ma prawa zabijać drugiego człowieka. To także jasny przekaz encykliki Evangelium Vitae. Aby nie było wątpliwości, posłowie powinni rzeczywiście zmienić ustawę „O planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”. Nie powinno być mowy o jakiejkolwiek „dopuszczalności”, a tym bardziej obietnicy – że lekarz w szpitalu się tym zajmie. Warto także się zastanowić nad objęciem ochroną prawną człowieka od chwili jego poczęcia (polskie prawo już obecnie przyznaje dziecku przed urodzeniem warunkową zdolność prawną). Sądzę też, że bez wielkich ideologicznych sporów można zmienić artykuł 4a wspomnianej ustawy.
Jest: „Przerwanie ciąży może być dokonane wyłącznie przez lekarza, w przypadku gdy:”
Powinno być: „Nie podlega karze lekarz, który za zgodą i na prośbę matki dokona przerwania ciąży, w przypadku gdy:”
Oczywiście jako katolik nie mam nic przeciw temu, aby w Polsce była pełna ochrona życia od samego poczęcia. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że do tego nie wystarczy odpowiedni zapis prawny, a obawy, że „dobrymi chęciami piekło wybrukowane” nie są w tym wypadku bezzasadne.
Jerzy Wawro, 03-04-2016