Gdy wydarza się wielkie jakieś nieszczęście, ludzie zwykli pytać: dlaczego Boże? Jeśli wojna w Europie przyjmie bardziej krwawy charakter, stawianie takich pytań będzie niedorzecznością. Można się zastanawiać kiedy i jak, ale nie dlaczego! To już wiemy.
No – może nie wszyscy wiemy. Pseudoelita nie wie. Jedna z wybitnych przedstawicielek tego stada wieszczy: „trzecie pokolenie, a właściwie prawie czwarte, które II wojnę światową traktuje tak samo, jak np. wojnę napoleońską, nie wie, jak ma skanalizować swoją frustrację, więc gloryfikuje wojnę. I wcale nie mówię tylko o Polsce, bo radykalizują się narodowo wszystkie kraje”. Wszystkiemu winni są sfrustrowani nacjonaliści. Nie mogąc sprostać „elicie” intelektualnie i nie mogąc pogodzić się z wyrzucaniem na śmietnik historii takich przeżytków jak patriotyzm i religia, prymitywy są gotowe sięgać po przemoc. Pocieszające w tym głośnym wywiadzie jest to, że pani Rottenberg szacuje liczebność „elity” w Polsce na kilkaset osób (to chyba nawet na demonstracjach KOD'u bywa trochę przebierańców) i tym tłumaczy niemożność działania.
Dla ludzi rozumnych jest dość oczywiste, że zdobycze (terytoria, zasoby, łupy) nie mogą już być celem zbrojnych działań. Nawet pan Rottenberg zauważa, że „jeśli w Europie wybuchnie wojna, to nikt jej nie wygra”. Najcenniejsze zasoby (informacja, wiedza, kultura) wojskowym łatwiej zniszczyć niż zdobyć. Zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę niszczycielską moc współczesnego uzbrojenia. Dla osiągnięcia lepszej pozycji strategicznych bardziej właściwa jest wojna „hybrydowa” niż klasyczna. Eliciarze uważają zresztą, że PiS toczy wojnę hybrydową z Polską. A tak konkretnie, to Wałęsa (Polska to ja) w ten sposób komentuje podejrzenia o celowe wysadzenie przez UOP bloku w Gdańsku, a Rzepliński spór o Trybunał Konstytucyjny (TK to ja, a Polska bez TK jest niczym).
Brak sensownego celu, możliwego do osiągnięcia w wyniku krwawej wojny, wcale nie przesądza o tym, że ona nie jest możliwa. Zamiast o cele powinniśmy jednak pytać o przyczyny, z powodu których nie potrafimy rozwiązywać konfliktów w sposób pokojowy. Przyczyny są te same od wieków: chciwość i nienawiść. Niemożność zapanowania nad tymi uczuciami jest zaś skutkiem głupoty. Właśnie dlatego „elita” czuje się bezsilna. Jedyne na co ich stać, to formułowanie teoryjek stanowiących alibi dla własnej nienawiści (jak ta ze świstakiem z Żoliborza – którą wymyślił „intelektualista” Żakowski). Szerzenie nienawiści do Jarosława Kaczyńskiego stało się swoiście rozumianą misją „elity”. Skala tej nienawiści jest trudna do oszacowania ale internet jest pełen tekstów takich jak ten: „partia ohydnego człowieka Jarosława Kaczyńskiego niszczy w Polsce wszystko: prawo, społeczeństwo, historię, autorytety. PiS zohydza Polskę. Lech Wałęsa – najpopularniejszy Polak na świecie – jest nie w smak zakompleksiałemu Kaczyńskiemu, który potrafi tylko z taboretu, bądź drabinki pluć na nas. […] Niszczą Polskę na zewnątrz i Polskę w Polsce. Nowotwór kaczystowski”.
Przedstawiciele „elity” o szerszych horyzontach (w naszym kraju tej związanej z żydowską gazetą dla Polaków) dostrzegają oczywiście, że nienawiść do Jarosława Kaczyńskiego może mieć jedynie lokalne znaczenie. To nie „świstak z Żoliborza” podpala ośrodki dla uchodźców w Niemczech, strzela do policjantów i gejów w USA, potęguje rasowe i religijne napięcia we Francji. Choć więc zbrojna rozprawa z „kaczystami” byłaby dla „elity” usprawiedliwiona, to wojna światowa na pewno nie wybuchnie z tego powodu. Nie po to jednak jest się „elitą”, by nie potrafić sformułować bardziej ogólnej teorii, która powiąże Kaczyńskiego z Hitlerem, a Putina z Trumpem. Frustracja znienawidzonego przez „elity” motłochu wyjaśnia wszystko. Nikt się natomiast nie przyzna do frustracji z powodu klęski utopijnej wizji świata bez narodów i religii.
Dlaczego głupota „elit” jest tak niebezpieczna? Bo zagraża fundamentalnym wartościom, które warunkują utrzymanie pokoju: chrześcijańskiej etyce, demokracji, poszanowaniu prawdy i instytucji.
1. To państwa o chrześcijańskich korzeniach ukształtowały powojenny ład światowy. Etyka chrześcijańska stała się podstawą dla sformułowania idei praw człowieka, a chrześcijańscy myśliciele skutecznie wytyczali drogi rozwoju ku coraz większej sprawiedliwości. Druga połowa XX wieku to był okres odkrywania uniwersalności tego, co stanowi jądro wspomnianej etyki. Personalizm, walka bez przemocy, społeczna gospodarka rynkowa, zrównoważony rozwój, współpraca zamiast ekspansji, demokracja, poszanowanie odmienności – to wszystko stało się tak oczywiste, że obwieszczono koniec historii. Jednak dla głupców to były tylko etykiety, pod które zaczęto podkładać liberalne i lewackie treści. Ten fałsz niszczy cywilizację zachodu od środka, mnoży jej wrogów i czyni bezbronnym wobec nich.
2. To głupota nie pozwala „elicie” na refleksję nad słowami Chrystusa „jeśli ktoś chce być pierwszy, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich”. A przecież to jest najkrótsza definicja elity w społeczeństwie demokratycznym. Wybieramy ludzi, którzy są zdolni do zrozumienia potrzeb ludzi i służenia im. Tymczasem „elicie” ubzdurało się, że ich pozycja jest nagrodą za zasługi. Nazywanie tego „demokracją” to zwykła obłuda. Dlatego słusznie społeczeństwa szukają ratunku przed tą obłudą wśród ludzi prostych. Dlatego premierem Polski została Beata Szydło - prosta kobieta ze wsi.
3. Żyjemy w czasach, w których kłamstwo polityków zaczęto uważać za coś normalnego. Najpoważniejszym kandydatem na prezydenta USA jest Hillary Clinton, której nawet jej zwolennicy nie posądzają o prawdomówność ;-). Jednak kłamstwa polityków nie są aż tak groźne jak propaganda uprawiana przez opanowane przez „eliciarzy” media. Zwykłe kłamstwa mają na celu przedstawienie nas w lepszym świetle, niż na to zasługujemy. Niosą nawet z sobą pewne zobowiązania, by próbować dorosnąć do prezentowanego wizerunku. Propaganda pozwala uniknąć tego wysiłku, gdyż pozbawia społeczeństwa umiejętności rozróżniania dobra i zła. Podłość i zdrada mogą być prezentowane jako cnota, a najgorsza kanalia może czuć się dowartościowana jedynie poprzez wspólnotę nienawiści. Najgorszym rodzajem kłamstwa jest jednak odrzucenie logiki. Bez logiki nie ma mowy o prawdzie. Jest to obecnie najgorsze z możliwych zniewolenie. Ludzie prawi doświadczali tego w czasach komuny, gdy próby obrony swych racji były bez szans w starciu z dialektyką rządzącej hołoty. Potomkowie rządzącej wówczas klasy, wykształceni w marksistowskich szkołach, nie są w stanie zaakceptować tego, że jest coś ważniejszego od ich autorytetu. Spór o TK w Polsce nie mógłby zaistnieć, gdyby nie odrzucono logiki jako zasady. Jeszcze gorzej jest w Europie zachodniej, gdzie „postnowoczesność” wypiera rygoryzm myślenia. To jest niewyobrażalne wręcz intelektualne barbarzyństwo.
4. Poszanowanie dla instytucji jest warunkiem trwałego pokoju - o ile te instytucje te są demokratyczne (służą społeczeństwu) oraz szanują prawdę i zasady etyki. Wówczas ufamy, że te instytucje nie są elementem zniewolenia i jesteśmy gotowi podporządkować się wprowadzanym przez nie regułom. Obserwowane niszczenie instytucji nie jest wynikiem nawarstwiania się błędów, ani nawet celowych działań szkodników. Jest znacznie gorzej: powyższe zasady nikogo już nie interesują. Walka o instytucje wynika z przekonania, że ten kto je opanuje ma realną władzę. Nikt nawet nie próbuje zrozumieć logiki jaka kryje się w „wyrokach” polskiego TK. Próba znalezienia podstaw decyzji KE dotyczących Polski spełzła a niczym. Wyroki międzynarodowych trybunałów przeciwko Rosji nie tylko urągają poczuciu sprawiedliwości, ale skutecznie niszczą ich pozycję (bo groźby Rosjan okazały się skuteczne). Nikt już nie wierzy w to, że instytucje pełnią inną niż fasadowa rolę. Wyznawcy teorii spiskowych doszukują się jakichś ukrytych mechanizmów i wpływów. Czy jednak nie jest prostszym wyjaśnieniem to, że instytucje stanowią ostatni bastion „elity” a ich niszczenie jest skutkiem prywaty i chorych ambicji?
Mamy więc fałsz i obłudę intelektualnych prymitywów gotowych wykorzystać opanowane przez siebie media i instytucje dla zaspokojenia swych chorych ambicji.
Jeśli chcemy pokoju – należy koniecznie pozbawić tych ludzi możliwości działania. Zakończenie finansowania G-W było bardzo dobrym pociągnięciem (wielomilionowe straty Agory są dobrą wróżbą na przyszłość). To jednak jest o wiele za mało. Skoro tak zwana Polska Nauka wygląda tak beznadziejnie, to czemu nie pójść za przykładem Japończyków i nie zaprzestać finansować kierunków „humanistycznych”? To w naszym przypadku nie tylko rozsądne, ale wręcz może stanowić o naszej przyszłości! Tak samo wygląda sprawa urynkowienia kultury i likwidacji telewizji publicznej. Tego nie da się uratować, a awantura wokół Jacka Kurskiego pokazuje z czym mamy do czynienia. Otwarcie dostępu do telewizji cyfrowej dla działających w internecie twórców bardzo szybko wypełni lukę jaka dla niektórych powstanie gdy nie będą oglądać codziennej porcji telewizyjnego chłamu.
Naprawa instytucji to zagadnienie o wiele trudniejsze i wymagające odrębnego opracowania. Jednak na początek należałoby podjąć wysiłek w celu powstrzymania kłamstw i podłości rozprzestrzenianych bez żadnych konsekwencji. Na przykład Prezydent Duda jako człowiek może cierpliwie znosić bezprawne napaści na swoją osobę. Jako uosobienie godności Rzeczpospolitej nie ma takiego prawa. Każdy, kto bez podstaw (wyroków sądowych) głosi, że on jest przestępcą powinien być ukarany.
Ujawnienie zła "elity" nie stanowi jednak kompletnej diagnozy. Bo skoro ta elita” jest aż tak głupia (i na dodatek strachliwa), to trudno podejrzewać ją o zdolności wywołania wielkiego konfliktu zbrojnego. Jest jednak ktoś, kto karmi się ludzką głupotą i potrafi z niej budować strategie. Mowa oczywiście o szatanie. Możemy nie wierzyć w jego istnienie – ale nie możemy zaprzeczyć temu, że choćby hipotetyczne dopuszczenie tego istnienia wyjaśnia wiele zagadkowych historii. Jak inaczej wyjaśnić to, że ktoś może ze zbrodniarzy czynić bohaterów, traktując na dodatek to postępowanie jako czyn patriotyczny?
To nie są zdjęcia historyczne, ani nie zrobiono ich w trakcie jakichś rekonstrukcji. Pokazują one, że szatan na Ukrainie ma się bardzo dobrze. Współdziałanie z nim nie prowadzi do niczego dobrego. Po co więc nasz Prezydent tam się wybiera? Czy nie po to, aby ewentualna wojna o Krym stała się naszą wojną?
Jerzy Wawro