Argentyna to kraj pod wieloma względami podobny do Polski. Jej burzliwe dzieje sprawiają, że opisując dzień dzisiejszy nie można abstrahować od historii. Pisząc zaś o historii trudno o obiektywizm, gdyż opieramy się na relacjach osób mocno zaangażowanych w rozliczne konflikty.
Tym łatwiej o manipulacje – gdy opis sytuacji Argentyny tworzy się pod z góry przyjętą tezę. Wystarczy odpowiednio dobrać źródła informacji. Dla przykładu dla jednego z „cyngli” Michnika Argentyna jest „skrajnym przykładem tego, jakie spustoszenia nacjonalizm potrafi wyrządzić i jakie rachunki krzywd otworzyć na wiele pokoleń”.
Bardziej wyważony (a przede wszystkim oparty na twardych faktach) komentarz opracowała Polska Agencja Prasowa (publikuje go Puls Biznesu). Jednak rodzi się wątpliwość, czy tego rodzaju opinie powinny pochodzić z agencji prasowej.
Oto kluczowy fragment tekstu: „Większość krajów Ameryki Łacińskiej - przede wszystkim zrzeszone w organizacji Sojusz Pacyfiku Meksyk, Peru, Chile i Kolumbia - zbierała w ostatnich latach bardzo pochlebne oceny za swoją politykę gospodarczą. Była ona zgodna z zaleceniami Międzynarodowego Funduszu Walutowego i konsensusu waszyngtońskiego - zbioru zaleceń gospodarczych, w którym preferowana jest dyscyplina budżetowa, prywatyzacja, znoszenie barier handlowych i minimalizowanie interwencji państwa w gospodarkę.
Amerykańscy eksperci niepokoją się jednak o państwa rządzone przez lewicowe ekipy, np. Wenezuelę, Argentynę i Brazylię, które w ich ocenie odchodzą od tych zasad.”
Autor całkowicie utożsamia się z poglądami „amerykańskich ekspertów”, winiąc za obecny kryzys politykę populistyczną.
Jednak w oparciu o te same fakty można opisać całkowicie inną historię, do której nawiązuje Prezydent Argentyny. Polityka postkolonialna, z którą można wiązać neoliberalizm i Konsensus Waszyngtoński, doprowadziła w Ameryce Łacińskiej do szczególnie bolesnych problemów społecznych. W burzliwym wieku XX dochodziło tam do wielu bestialstw po obu stronach konfliktu. Z jednej strony lewicowe partyzantki odwołujące się do marksizmu, a z drugiej zbrodnicze dyktatury prawicowe, wspierane przez USA.
Prezydent Reagan zaproponował bardzo sensowne zasady polityki wobec tych państw: militarnie wesprzeć przeciwników marksistowskich rewolucji, a następnie doprowadzić do przemian gospodarczych mających ne celu realizację zasad sprawiedliwości społecznej.
Niestety równolegle w siłę rósł neoliberalizm i monetaryzm, a zasada, że „chciwość jest cnotą” wygrywała z ideami sprawiedliwości społecznej. Problemy społeczne przestały się liczyć, gdy w grę wchodził zysk międzynarodowych kompanii. W globalizującej się gospodarce można punktować i zwielokrotniać każdy błąd i każde potknięcie rządów mających na uwadze dobro swych społeczeństw. I coś takiego obserwujemy obecnie w odniesieniu do Argentyny. Cel szczególnie łatwy, z powodu skutków bankructwa z czasów przełomu wieków.
Porównajmy kilka obiektywnych wskaźników dla naszych krajów (http://countryeconomy.com/countries/compare/poland/argentina):
„zielona wyspa” Polska | „zarażona” Argentyna | |
PKB (2012) | 381,204 M.€ | 369,470 M.€ |
PKB na obywatela (2012) | 9,900€ | 8,992€ |
Dług (2012) | 217,691 M.€ | 176,338 M.€ |
Dług jako % PKB | 55.60% | 47.73% |
Dług na mieszkańca | 5,648 € | 4,292 € |
Deficyt (2012 ) | 14,921 M.€ | 15,872 M.€ |
Deficyt jako %PKB (2012) | 3.90% | 4.30% |
Wskaźnik korupcji | 60 | 34 |
Bezrobocie (XII2013) | 10.1% | 6.8% |
Z tych danych żadnym sposobem nie wynika, dlaczego Polska jest pupilem u wpływowych finansistów, a Argentyna grozi „zarażeniem”. Może więc Argentyńczycy mają rację i ta różnica bierze się stąd, że oni próbują prowadzić politykę w interesie swojego społeczeństwa, podczas gdy Polska jest wzorcowym państwem prowadzącym politykę w imieniu i na rzecz instytucji finansowych?