Kiedyś wskutek politycznych zawirowań Polska uzyskała szansę na niepodległość. Teraz w sali jednostkowej podobny los spotkał niejaką Chelsea Manning. A właściwie Bradleya Manning który po skazaniu na 35 lat poczuł się kobietą. Był to żołnierz USA, który przekazał WikiLeaks mnóstwo tajnych dokumentów. Między innymi słynny film na którym widać żołnierzy amerykańskich strzelających z helikoptera do ludzi jaki do kaczek.
Przed końcem kadencji Obamy opublikowano różne statystyki – w tym pokazujące bezprecedensową aktywność Prezydenta w dziedzinie ułaskawień. Zbiegło się to z kolejną próbą samobójczą bardzo źle znoszącej więzienie Manning. Popłynęły do Białego Domu apele o łaskę. W tym od Snowdena i uwięzionego w ambasadzie Ekwadoru w Londynie twórcy WikiLeaks. Assange zdobył się nawet na niesamowity heroizm – deklarując gotowość stanięcia przed amerykańskim sądem. No i Obama złagodził wyrok Manning (zamiast po 35 latach wyjdzie już w maju). Reakcja Juliana Assange jest wymijająca. Twierdzi on, że nie może być sądzony za publikowanie prawdziwych informacji. Jego prawnik podjął dialog w tej sprawie z Ministerstwem Sprawiedliwości USA.
Barack Obama przejdzie z pewnością do historii. Nie tyle z powodu tego jednego aktu łaski, ale z powodu „długiego pożegnania” z Białym Domem, którego ułaskawienie Manning jest częścią. Donald Trump w czasie swojej kampanii bardzo ostro wypowiadał się o działalności osób szkodzących USA przez różne „wycieki informacji” - w tym Edwarda Snowdena i WikiLeaks. Z drugiej strony środowiska związane z wolnym internetem zdecydowanie go poparły – najwyraźniej licząc na to, że po wyborach zajmie się czym innym. Do tego dochodzi sprawa „ruskich hakerów”. Ewentualny proces Assange na pewno nie byłby mu na rękę. Będzie okazja do ciągłego podgrzewania kwestii cyberbezpieczeństwa. Cokolwiek zrobi Trump – może obrócić się przeciw niemu. Trzeba przyznać, że ta intryga odchodzącej ekipy jest wyjątkowo perfidna. Chyba, że nie chodzi o żadną grę, tylko Obamę autentycznie wzruszyły prośby o uwolnienie Manning….