Kiedyś Kościół Katolicki był jedną z najważniejszych instytucji społeczno-politycznych w Polsce. Głos Kościoła był mocny swą jednością i reprezentatywnością.
Obecnie możemy mówić co najwyżej o opiniach biskupów. Na dodatek te opinie stają się coraz bardziej rozbieżne. To pęknięcie stało się szczególnie widoczne przy okazji ataku biskupa Edwarda Janiaka (przeciw któremu toczy się w Watykanie śledztwo) na Prymasa Polaka.
Komentując tę kwestię ksiądz Isakowicz-Zaleski stawia tezę, że główna linia podziału ma charakter pokoleniowy. Taka charakterystyka wydaje się mocno kontrowersyjna (podobnie jak lansowany przez krytyków Kościoła podział na „kościół liberalny” (otwarty) i konserwatywny).
Główna linia podziału jaką ja dostrzegam to rozdźwięk między Kościołem Zaangażowanym i Kościołem Biernym. Członkowie tego pierwszego czerpią z wiary siłę do pracy i walki. Członkowie tego drugiego emanują niemocą, unikają konfliktów, wzywając bez ustanku do jedności i dialogu.
To bardzo zasadnicza różnica, gdyż sięga samych podstaw Kościoła: rozumienia przykazania miłości.
"Kościół Bierny" zbudowano w oparciu o katechizm dla młodszych dzieci. Przykazanie miłości jest prezentowane dzieciom jako parafraza do „nie czyń drugiemu co tobie niemiłe”. Takie wspólne unikanie przykrości. Jednak dorosłe życie jest pełne przykrości a jeśli będziemy przekładać przykazanie miłości na ofertę bezwarunkowego pojednania – będziemy pośrednio krzywdzić siebie i innych. „Kościół pojednania” nie ma wiele wspólnego z chrześcijaństwem.
Jeśli bliźni czyni zło – to dla jego dobra nie wolno się z nim jednać, ale wymagać nawrócenia. Jeśli zło skierowane przeciw Bogu, Ojczyźnie lub społeczeństwu – to należy z nim walczyć – także siłą. Błogosławieni ci, którzy czynią pokój, ale pokoju nie czyni się ustępując złu. To dość oczywiste – ale odosobnione są takie głosy jak ks. prof. dr Stanisława Koczwary („O obowiązku walki za wiarę katolicką”).
Powszechnie prezentowana interpretacja słów Chrystusa o pokoju i wojnie („nie-przyszedem-przynieść pokoju”) opisuje sytuację w której nasze oddanie Bogu powoduje, że stajemy się obiektem ataków („wojny”). Unika się odpowiedzi na pytanie o to jak mamy się zachować, gdy ataki nie są skierowane bezpośrednio na nas.
Dane mi było poznać osobiście księdza Józefa Misia. Był on proboszczem wsi Wiązownica w czasie, gdy napadł na nią oddział UPA. Ksiądz nie rozmyślał o tym jak zostać męczennikiem, tylko chwycił za karabin i poprowadził parafian do boju.
Odmienną postawę zajmował tytułowy bohater filmu „Zieja” („nie zabijaj nigdy nikogo”). Czasy się zmieniły i teraz na szczęście nie musimy rozstrzygać takich dylematów. Ale należy zachować ostrożność przed akceptacją jednoznacznych rozstrzygnięć serwowanych przez osoby wyzbyte przyzwoitości (tak należy ocenić zrównanie sytuacji ofiar nazizmu z „cierpieniami” elit z powodu "pisowskiego reżimu").
Chrystus mówił do Piłata, że gdyby królestwo jego było z tego świata – jego słudzy biliby się o niego. Nasza Ojczyzna jest z tego świata. Słowa Chrystusa możemy więc rozumieć także tak, że możemy i powinniśmy jej bronić. Czy to jest zezwolenie na przemoc i nienawiść? Nie – w żadnym wypadku.
Jan Paweł II, który pozostaje dla Polaków autorytetem, był człowiekiem modlitwy. Nasze działania powinny wypływać z modlitwy, w której poszukujemy dobra jako podstawy działania we wspólnocie (opoki).
Religijni policjanci mają swoją modlitwę, w której proszą Boga przed służbą, aby ich nie spotkała krzywda i oni nikomu krzywdy nie zrobili. To nie znaczy, że deklarują chęć pozostania biernymi.
Istnieje nadzieja, że w polskim Kościele taka modlitewna postawa nadal dominuje. Brak tylko odwagi i roztropności, która pozwoliłaby na wyjście z „Wieczernika”.
Co by się stało, gdyby Apostołowie nie zdobyli się na taki krok?
Polski Kościół pozostał w „Wieczerniku” gdy kształtowano system społeczno-gospodarczy po 1989 roku. To dlatego społeczna gospodarka rynkowa pozostała pustym zapisem aż do roku 2015.
Teraz sytuacja jest jeszcze poważniejsza, gdyż pomocy potrzebuje nie tylko polskie społeczeństwo, ale cała Europa.
Ewolucja Kościoła i rozwój cywilizacji europejskiej to procesy mocno zintegrowane ze sobą. Druga połowa XX wieku to okres w którym Kościół starał się dostosować do współczesności. To poszło za daleko. Niszczone ideologiami społeczeństwa muszą mieć dokąd zawrócić z drogi pozornego postępu.
Dwie ważne kwestie moralne: seks i aborcja nie mogą być traktowane jako najważniejsze problemy ludzkości. Tego typu problemy mogą niszczyć pojedyncze osoby. Ale współcześnie znane są wyrafinowane metody „zabijania duszy” - na masową skalę. Mądrość Ewangelii, której Kościół jest depozytariuszem jest nam więc wyjątkowo potrzebna.
Jerzy Wawro, 2020