Fantastyczny tekst dotyczący propagandy opublikowała w ostatni weekend opiniotwórcza „Rzeczpospolita”. Ten tekst powinno się odczytywać na dwóch płaszczyznach. Pierwszą stanowi katalog ofiar „ruskiej propagandy”, zestawionych przez autora. Drugą zaś stanowi katalog manipulacji i propagandowych chwytów przez niego zastosowanych. Poniżej wskazano tylko niektóre z nich.
1. Uogólnienie.
Spojrzenie z odpowiednio odległej perspektywy bardzo ułatwia krytykę. Każdą dostrzeżoną winę lub wadę można przypisać wszystkim oponentom. Można też bez problemu zdefiniować nie istniejące zjawiska w rodzaju „ukrainofobii”:
Ukrainofobia jednoczy różne typy ludzi: od rozmaitych ekscentryków twardo wierzących chociażby w to, że Ukrainą żądzą „żydobanderowcy" […] przez poczciwych miłośników Kresów po publicystów takich jak Rafał A. Ziemkiewicz.
Nie ma najmniejszego znaczenia, że Rafał Ziemkiewicz odnosi się do Ukraińców raczej z sympatią, a krytykuje jedynie bezmyślne zaangażowanie Polski. I tak został „ukrainofobem”.
2. Analogia.
Analogia jest niebezpieczna w użyciu - nawet jeśli posługujący się nią jest pełen dobrej woli. Jeśli natomiast posługuje się nią sprawny manipulant – efekt może być piorunujący. Zwłaszcza, jeśli udaje się znaleźć analogię do antysemityzmu:
Ten resentyment powoli przybiera kształt przedwojennego antysemityzmu – Ukraińcy są obarczani zbiorową i właściwie niewybaczalną winą za Wołyń.
To jest samograj. Teraz już można snuć do woli niczym nie poparte wizje rozwoju współczesnej wersji antysemityzmu-ukrainofobii.
Na razie współczesny antyukrainizm jest kwestią wyłącznie agresji werbalnej. Jednak w sytuacji, w której coraz więcej Ukraińców przyjeżdża, pracuje i osiedla się w Polsce, ukrainofoby mogą przejść od słów do czynów.
Analogia jest użytecznym środkiem wyrazu, jeśli chcemy objaśnić własny punkt widzenia lub trudno uchwytne ekspresje. Można też dostrzegać analogie w przyrodzie – jeśli prawa nią rządzące mają rzeczywiście podobną formę. Przy objaśnianiu rzeczywistości społecznej prawie zawsze analogia służy manipulacji.
3. Przypisywanie oponentom niskich pobudek.
Nawet najbardziej podli manipulatorzy mają pewne opory przed stosowaniem tego rodzaju strategi. Stąd na przykład używanie trybu warunkowego:
Jak pogodzić opiewany przez niego [Ziemkiewicza] realizm polityczny z resentymentem, a więc czymś, co z racjonalnymi argumentami nie ma nic wspólnego?
Gdybyśmy mieli odpowiedzieć na to pytanie złośliwie, musielibyśmy wskazać taki czynnik jak popularność.
Podobnie dostało się też księdzu Isakiewiczowi-Zaleskiemu: Autor bardzo chciałby wierzyć, że to, co robi kapłan, to efekt czegoś więcej niż niskich resentymentów. Jednak obrona Bogusława Pazia oraz krytyka „udzielania kijowskiej juncie jakiejkolwiek pomocy” świadczą o czymś przeciwnym.
Nawiasem mówiąc autor najwyraźniej nie rozumie słowa „resentyment” - sądząc, że każde poczucie krzywdy można tak określić. Tymczasem termin „resentyment” dotyczy usprawiedliwiania własnej niemocy. W odniesieniu do osób takich jak Ziemkiewicz lub Isakowicz-Zaleski takie brzmią wyjątkowo głupio.
4. Własna logika.
Powyższy cytat zawiera dobry przykład wnioskowania z nie udowodnionych hipotez. Nie ma dowodów ani nawet przesłanek uzasadniających „resentyment” Ziemkiewicza. A jeśli nawet uznamy, że Ziemkiewicz staje w jednym szeregu z ludźmi, wobec których zarzut resentymentu jest prawdziwy, to czy to nie może być wyrazem politycznego realizmu?
Manipulacji związanych z użyciem pseudologiki jest w analizowanym tekście znacznie więcej. Na przykład autor krytykuje Ziemkiewicza za „czepianie się” użycia przez Kaczyńskiego banderowskiego pozdrowienia: chyba jako zadeklarowany realista polityczny powinien nie przywiązywać wagi do tego, co wykrzykują politycy na wiecach. Realizm polega na akceptacji świata takiego, jakim on jest. Jednak chodzi o akceptację w sensie dochodzenia do prawdy, a nie braku krytycyzmu. Zastosowana reguła wnioskowania jest więc oparta na manipulacji semantycznej.
Inny przykład – tym razem dotyczący portalu kresy.pl:
Czy chodzi tu o jakąś doktrynę polityczną czy znowu resentyment? Raczej to drugie […] bo red. kresy.pl stwierdził: „ja nie przedstawiam żadnej koncepcji, żadnej doktryny".
Tu mamy często stosowane przez manipulatorów użycie alternatywy wykluczającej (albo – albo). Weźmy na przykład zdanie: „Jon Doe musiał być biały, bo na pewno nie był Murzynem”. Zakłada się w nim, że człowiek może być albo biały, albo czarny. Tymczasem Jon Doe mógł być na przykład indianinem. Tak samo w przypadku redaktorów portalu kresy.pl: brak doktryny nie oznacza ulegania resentymentom.
5. Łatki i parapsychologia
Użycie łatki w rodzaju „Kresowe ziomkostwa” (w odniesieniu do „kresy.pl”) otwiera całą masę skojarzeń i przypuszczeń. Daje to autorowi otwartą drogę do bawienia się w przewodnika po tym urojonym świecie. A w nim jest jasne, że kresowiacy „z trudem ukrywają satysfakcję ze zwycięstw prorosyjskich separatystów” (łatka stanowi klucz otwierający to „ukrycie”). Wrażenia i domysły stają się istotnym elementem opisu: Kresy.pl, mam wrażenie, w dłuższej perspektywie marzyłyby jednak o stworzeniu ruchu politycznego – czegoś w rodzaju kresowych ziomkostw, które na podobieństwo tych niemieckich zatruwałyby latami stosunki polsko-ukraińskie. [...]
Polska neoendecja bowiem, do której można zaliczyć Kresy.pl, Ruch Narodowy i wszelkie twory w przeszłości lub teraźniejszości związane z Januszem Korwin-Mikkem, długo szukała symbolicznego wroga, przeciwko któremu mogłaby zjednoczyć swoje siły. I znalazła – Ukraińców, którzy powoli dla całej rzeszy nadwiślańskich frustratów stają się „wiecznymi Żydami".
6. Tropienie wroga
Dosyć zabawnie wygląda akapit dotyczący „tropienia wroga” po którym następuje atak na księdza Isakowicza-Zaleskiego którego wytropiono z megafonem „z naklejką wykorzystywanego przez nazi-skinheadów celtyckiego krzyża”.
W tropieniu wroga bardzo pomaga zasada „kto nie jest z nami, ten jest przeciw nam”. Dlatego każdy, kto jest przeciwny bezwarunkowemu poparciu Ukrainy to albo ruski agent, albo ofiara ruskiej propagandy: To wszystko robione jest rzekomo w imię „prawdy" polegającej na sprowadzeniu całej historii stosunków polsko-ukraińskich do rzezi wołyńskiej. Rosjanie naszymi rękami chcą przeszczepić na polski grunt to, co w ciągu kilku miesięcy uczynili u siebie, zamieniając „bratni naród ukraiński" w ociekających krwią ofiar banderowców.
Podsumowanie
Opublikowanie tego wyjątkowo głupiego i podłego tekstu przez „Rzeczpospolitą” zbiegło się ze zmianą szaty graficznej strony rp.pl. Teraz jest bardziej „tabloidowa”. Może więc jesteśmy świadkami świadomej strategii transformacji w szmatławiec a w konsekwencji początku końca kolejnego niegdyś cenionego pisma, które dostało się w ręce nadwiślańskiego Murdocha (ktoś wie czy „Przekrój” jeszcze dycha?).