Chodzi nie tylko o to, czy głupi agenci USA zwerbowali w Niemczech trzeciorzędnych informatorów. Tak naprawdę należy porozmawiać o tym, co stało się z Ameryką i Niemcami, i o co naprawdę toczy się gra. To fragment jednego z komentarzy z niemieckiej prasy. Dziennikarze zauważają „pogłębiający się w Niemczech antyamerykanizm”. Rozważając sytuację na chłodno, Niemcy nie mają żadnego interesu w tym, aby trzymać z upadającym imperium, a głupota z jaką Amerykanie brną w aferę podsłuchową tylko ułatwia im zwrot w polityce zagranicznej.
Tymczasem Amerykanie są obrażeni z powodu wywalenia rezydenta CIA z Niemiec. Militarny mesjanizm Busha pozostaje w USA żywy. To co dzieje się przy poparciu USA w Północnej Afryce i na Bliskim Wschodzie musi budzić odrazę każdego normalnego człowieka, nie pozbawionego moralności. Nie widać w tym żadnej myśli ani rozsądku. Przykładem bezmyślnego mieszania w bliskowschodnim kotle jest sytuacja w Syrii. Jeszcze niedawno Obama chciał zabić Assada, a teraz chce z nim sojuszu – przeciw ISIS, który Amerykanie sami stworzyli.
Wydawać by się mogło, że Polacy wyśmiewający przez lata komunistyczną „wojnę o pokój”, dostrzegą analogiczne działania imperialistyczne ze strony nowego sojusznika. Tymczasem polscy politycy zachowują się rzeczywiście jak mapety (określenie Paula Craiga Robertsa).
Kiedyś Aleksander Kwaśniewski na pytanie dlaczego w Polsce mimo członkostwa UE istnieje zgoda co do „dominacji strategicznego partnerstwa z Ameryką”, odpowiedział: To tak jak zapytać dziecko: "Kogo bardziej lubisz: mamę czy tatę?". Wygląda jednak na to, że tata z mamą biorą rozwód i coś trzeba będzie zdecydować.