Za sprawą jednostronnego zakładu JKM z Pawłem Kukizem, wynik wyborów w Wielkiej Brytanii wydaje się rozstrzygać spór o Jednomandatowe Okręgi Wyborcze. Według Kukiza JOW'y to sposób na rozwalenie układu partyjniactwa w Polsce. Przykład brytyjski pokazuje natomiast, że JOW'y utrudniają budowanie alternatywy dla istniejącego układu. Oto dokonane przez jednego z blogerów zestawienie:
-
Konserwatyści - 11 335 tysięcy głosów
-
Labour Party - 9 347 tysięcy
-
UKIP - 3 881 tysięcy
-
Liberalni Demokraci - 2 416 tysięcy
-
Szkoccy Nacjonaliści - 1 454 tysiące
-
Zieloni - 1 158 tysięcy
-
plankton - 919 tysięcy.
Jeżeli chodzi o mandaty, to wyglądało tak:
-
Konserwatyści: 331 – 34,2 tysiąca głosów na mandat
-
Labour Party: 232 – 40,3 tysiąca głosów na mandat
-
UKIP: 1 – 3 881 tysięcy głosów na mandat
-
Liberalni Demokraci: 8 – 302 tysiące głosów na mandat
-
Szkoccy Nacjonaliści: 56 – 26 tysięcy głosów na mandat
-
Zieloni: 1 – 1 157 tysięcy głosów na mandat
-
Plankton: 21 – 43,8 tysiąca głosów na mandat (z małym wyjątkiem): Demokratyczna Partia Unionistyczna z Ulsteru – 2,3 tysiąca głosów na mandat.
Wygląda więc na to, że zwolennicy JOW'ów niewiele różnią się od zwolenników PiS kub zwolenników JKM. Wszyscy oni wierzą w to, że wystarczy jedna prosta zmiana, aby uruchomić lawinę pozytywnych przemian. Czy to będzie zmiana ordynacji (JOW), zniesienie podatków (JKM) wygranie wyborów (PiS) – zawsze mamy do czynienia z myśleniem magicznym. Brakuje jasnego planu działania, w zestawieniu z którym przejęcie władzy byłoby jedynie środkiem, a nie celem.
Czy to oznacza, że o JOWach należałoby definitywnie zapomnieć? Tego bez wspomnianego planu działania rozstrzygnąć nie sposób. Jednak w obecnej sytuacji braku elit, takie wybory byłyby dla Polski niebezpieczne. Posłów wybierałyby lokalne sitwy, a całe grupy społeczne nie byłyby w parmalencie reprezentowane (na przykład chłopi).