Co złego może się zdarzyć w roku 2016? Jeden z czarnych scenariuszy według ekspertów zapytanych o to przez Bloomberga prowadzi do następującej sytuacji: „Rubel i rosyjska giełda notują duże wzrosty. W ślad za nimi wzrosty pojawia się także na europejskich parkietach. Wraz ze zniesieniem sankcji, niemieckie giełdy odzyskują wigor”. Ożywienie gospodarcze w Niemczech wpłynęłoby pozytywnie na Polską gospodarkę. Na dodatek „wspierana przez Rosję Syria wypiera bojowników Państwa Islamskiego, co zmniejsza napływ imigrantów z Bliskiego Wschodu do Europy”. Dlaczego to jest złe? Bo „prezydent Rosji Władimir Putin ogrywa Baracka Obamę i staje się głównym architektem zmiany władzy w Syrii”. Los milionów ludzi naprawdę dla jakichś anonimowych „ekspertów” jest redukowalny do gry o wpływy? Niestety tak samo postrzegany jest los naszych sąsiadów. W tym scenariuszu „Moskwa ma wolną rękę jeśli chodzi o działania na obszarze byłego Związku Radzieckiego”.
To niestety nie jest „czarny scenariusz”, tylko szara rzeczywistość. Nie chodzi o działania Rosji (które wbrew pozorom są dość oczywiste i przewidywalne). Naprawdę przerażająca jest logika zimnej wojny, która legła u podstaw sformułowania tej prognozy. Jeśli tymi kategoriami myślą eksperci i polityczni przywódcy – to osiągnięcie trwałego pokoju jest niemożliwe. Zawsze bowiem będą przegrani czekający na rewanż.
Równie przygnębiający obraz wyłania się z prognozy dotyczącej zmian klimatu: „Pomimo podpisanego w Paryżu porozumienia klimatycznego, Ziemia przeżywa kolejny rekordowo ciepły rok”. To by oznaczało, że klimat nie jest sygnatariuszem porozumienia ;-). Niedopatrzenie?
Najczarniejszy z czarnych jest oczywiście scenariusz w którym Donald Trump wygrywa wybory prezydenckie w USA. I to jest chyba najbardziej prawdopodobne wśród przedstawionych możliwości. Czy jednak rzeczywiście wygrana Trumpa byłaby czymś gorszym, niż zwycięstwo Hilary Clinton? Na pewno dla amerykańskiego establishmentu byłoby to równie straszne jak dla polskiej pseudo-elity zwycięstwo PiS. Tyle, że aż tak żałośnie głupiej reakcji trudno się spodziewać. Dla tej „elity” powodem do rozpaczy może być już sam fakt, że eksperci pytani przez Bloomberga nie przejęli się ich losem. Naprawdę można sobie wyobrazić coś straszniejszego niż wyrzucenie Tomasza Lisa z telewizji?