W Przemyślu odbył się Marsz Pamięci Ofiar Rzezi Wołyńskiej. Uczestnicy – głównie młodzież – skandowali między innymi hasło „Ukraińcy tak, banderowcy nie”. Ono chyba bardzo dobrze oddaje nastroje wśród mieszkańców Podkarpacia. Pomimo olbrzymiego napływu Ukraińców – nie dochodzi do incydentów na tle narodowościowym. Z drugiej strony nie ma jednak zgody na ukraiński nacjonalizm spod znaku UPA. Na tym tle dochodzi też coraz częściej do konfliktów. Niedawno zakłócono procesję grekokatolicką. Informacje w mediach ogólnopolskich (jak ta na wp.pl) pomijają szczegóły, które stawiają te wydarzenia w zupełnie innym świetle. Nie chodzi tylko o groby żołnierzy UPA, które zostały przeniesione na ten sam cmentarz, na który udawała się procesja. Oto fragment relacji z przemyskiego portalu internetowego: „Na czele procesji doszło do przepychanek. Stojący tam kibice widząc na czele procesji idącego mężczyznę w czerwono – czarnej koszulce, zwrócili uwagę funkcjonariuszom policji, że jest to symbol banderowski i zgodnie z prawem powinni zareagować. Brak reakcji policji spowodował, że mężczyźni wtargnęli na jezdnię, blokując marsz i domagając się od mężczyzny zdjęcia koszulki, a gdy to nie przyniosło skutku doszło do szarpaniny. Wówczas interweniowała policja odgradzając grupę Polaków. Zatrzymano około 20 osób, z czego 9 usłyszało zarzut zakłócania uroczystości religijnych”.
Politycy obu stron powinni zdawać sobie sprawę z tego, że bez jednoznacznego potępienia UPA konflikty będą narastać. Niestety bierność w tej sprawie sprawia, że problem uczczenia ofiar banderowców staje się przez to problemem politycznym. Paweł Kukiz mówi „jeżeli nie szanuje się pamięci po przodkach to nie wyobrażam sobie żeby taka partia mogła zrobić coś dobrego dla Polski”.