W ramach kampanii wyborczej w USA media postanowiły zrobić akcję podobną do „Zmień Polskę – idź na wybory”. Może zresztą podobieństwo wiąże się z tym samym źródłem finansowania? Do pójścia na wybory mieli w USA namawiać celebryci. Jednak aktor Robert De Niro skorzystał z okazji i nagrał nieco odmienne treści. Kilka minut bluzgów pod adresem Trumpa kończy wyznaniem, że ma ochotę przywalić kandydatowi republikanów w gębę:
Dlaczego De Niro nie podoba się Donald Trump? Sądzi, że taki cham i prostak jaki wylazł z aktora na tym nagraniu, zasługuje na lepszego prezydenta? A przecież próbując wpłynąć na losy kampanii w ten sposób – De Niro daje wyraz przeświadczeniu, że on jest kimś bardziej znaczącym od reszty społeczeństwa. Jak godne pogardy musi być dla niego to społeczeństwo, skoro posunął się do czegoś takiego?
Podobną sytuację mamy w Polsce – gdzie „elity” nie przebierają w środkach, atakując Prezydenta i PiS. Jeden z nich (nie żyjący już „profesor” zwany w internecie Bydłoszewskim) proponował, aby bydło nazywać bydłem. Ale przecież krowy to miłe, łagodne stworzenia. Czemu mielibyśmy krzywdzić je porównaniem do tego co widać na ekranach telewizorów? Słowa takie „elita”, czy „profesor” nabrały dużo bardziej dosadnego znaczenia. Pytanie jednak – znowu – dlaczego oni sądzą, że Polska zasługuje na rząd pozbawiony Misiewiczów i Macierewiczów?
Wśród zwolenników rządu też pojawia się zniecierpliwienie i głosy krytyczne (jak ten o głupocie jednego z wiceministrów – przy okazji CETA). Czy jednak nie należałoby zacisnąć zębów?
Polscy bohaterowie z przeszłości, to często byli obdartusy lub pijaki. Także wśród osób ocenianych obecnie negatywnie – w konkretnym momencie historycznym cham i prostak był najlepszym wyrazicielem woli społeczeństwa. Tak było w roku 1956 gdy Gomułka wykłócał się z Chruszczowem o polską suwerenność. Tak było też w 1980, gdy Wałęsa ograł komunistów. Nawet obecnie – gdy przyjrzeć się rządowi Beaty Szydło bez uprzedzeń, to największe jego słabości stanowią kulturalni i uczeni. Ludzie szlachetni, potrafiący wywołać powszechne poparcie dla głoszonych idei – tacy jak Paderewski czy Jan Paweł II – pojawiają się rzadko. I może nie są w nadmiarze potrzebni? Częściej mamy do czynienia z sytuacją, gdy „ideał sięga bruku”.
Dzisiaj w Częstochowie ma odbyć się nabożeństwo pokutne, w którym uczestnictwo zapowiedzieli politycy rządzącej partii. Organizatorzy informują o nim następująco:
„Naród Polski jest podzielony, dużo jest złości i zawiści. Wielu żyje w lęku, niepewności, w nałogach. To są skutki grzechów, które popełniliśmy, my i nasi przodkowie. Przez wspólną „Wielką Pokutę” możemy zmienić bieg historii. Historii każdego z nas i całego świata. To jest czas potężnej walki cywilizacji życia z cywilizacją śmierci. To chwila wymagająca szybkiej i jasnej odpowiedzi każdego z nas”.
Czyli znowu „zło dobrem zwyciężaj”? To chyba nie jest uniwersalna recepta. W czasach, gdy wypowiadał ją Jan Paweł II, zasadna była optymistyczna wizja świata, wyrażona przez Czesława Niemena: ludzi dobrej woli jest więcej. Zło można było zwyciężyć, gdy ludzie dobrej woli je odrzucali. Obecnie zło jest jak rak toczący nie tylko masze społeczeństwo. Modlitwy o zasypanie pudrem różnic, między nim a chorą zdrową tkanką są po prostu niemądre. Modlić należy się o pokój, bo to wojna w przeszłości bywała sposobem „oczyszczenia”. Jednak na wojnie giną głównie ludzie młodzi, gdy tymczasem obecnie zgnilizna najbardziej dotyka starsze pokolenia. Upływający czas zrobi swoje. Adam Michnik kończy właśnie 70 lat i niedługo (daj Boże) stanie się przeszłością – tak jak i jego szmatławiec.