Były prezydent Czech Vaclav Klaus poparł Rosję w jej dążeniach do utrzymania Ukrainy w „swojej strefie wpływów”: „Ukraina jest tworem, który powstał sztucznie i musi pozostać w sferze wpływów Rosji, […] jest ona „kolebką rosyjskiej państwowości, kultury, ojczyzną kilkudziesięciu milionów Rosjan”.
To stanowisko jest ważne nie z uwagi na rangę polityka, ale chyba bardzo trafnie oddaje ono rosyjski punkt widzenia. Poza kwestiami kulturowymi równie ważne są interesy gospodarcze. Już kilka lat temu analizująca te zagadnienia red. Zofia Bąbczyńska-Jelonek pisała: „[Za polityką UE wobec Ukrainy] kryje się – nie, jak mniema większość Polaków – realizacja ambitnych dążeń i aspiracji naszego sąsiada, ale brutalna walka o wpływy na określonym obszarze, o ropę w obrębie basenu Morza Kaspijskiego i o bezpieczny przesył nośników energii do Europy. O nic więcej.
Gdyby owym gremiom zadać pytanie czy w polskim interesie jest doprowadzenie Ukrainy do podziału na dwa odrębne państwa – zapewne usłyszelibyśmy gromkie – nie!
A jednak akurat wszystkie działania Polski zmierzają właśnie w tym kierunku….”
Większość komentatorów jest zgodna co do tego, że los Ukrainy jest nadal niepewny. Masakra na Kijowskim Majdanie może być mitem założycielskim, integrującym ukraiński naród. Czy to jednak wystarczy, aby zapobiec rozpadowi państwa?
Pierwsze reakcje Rosji na nową sytuację wydają się być bardzo powściągliwe.