Anna Kozicka–Kołaczkowska na swoim blogu krytykuje decyzję, o wysłaniu na „Eurowizję” piosenki „My Słowianie”. Mowa ciała (a głównie okrągłych kobiecych kształtów) spowodowała, że klip z piosenką obejrzano już blisko 40 mln razy. Pani Anna ma bez wątpienia rację, że ta piosenka wpisuje się w budowany stereotyp, przeciw któremu protestowały niedawno ukraińskie feministki („Ukraina to nie burdel”). Zawsze jednak lepiej traktować ten problem z przymrużeniem oka, niż go zaakceptować jako coś zwyczajnego (tak jak hiszpańscy organizatorzy szkoleń dla prostytutek).

Może biorąc pod uwagę to, do kogo ma być piosenka skierowana, wybór jest trafny? Przecież nie wysyłamy na wybory mis piękności uroczych okularnic, tylko długonogie seksbomby. Tak samo oglądaczom europejskich telewizji trzeba pokazać coś, co nie zepsuje im smaku piwa i popcornu. Czy jest na przykład sens martwić się stereotypami, jakimi żywią się mieszkańcy kraju rządzonego przez prezydenta kursującego na motorku między kochankami? A nich sobie myślą co chcą (póki wyznawcy Mahometa nie zmienią im konstytucji).

Żyjemy w świecie rozrywki. Wiadomości polityczne można łatwo pomylić z kabaretem, a klauni coraz częściej są cytowani przez poważnych analityków. Czytając na przykład o tym, że specjaliści Pentagonu od mowy ciała mają pomóc zrozumieć Putina, trudno zdecydować, czy to powinna być wiadomość z działu „rozrywka”, czy „polityka”.

Może więc Pani Anna Kozicka–Kołaczkowska nie ma racji i Europa potrzebuje właśnie słowiańskich cycków, jako znaczącego wkładu w jej kulturę ;-).