Ciepło się zrobiło to i lewactwo - wyłazi ze swych nor na ulice. Na czele Jan Hartman. Profesor UJ (gratulujemy uczelni uczonego), mason i żyd-ateista. Czy w przypadku żydów ateizm nie jest równoznaczny z utratą narodowej tożsamości? Może więc należałoby go określić jako "były żyd - obecnie ateista"? Choć to dalej nie wydaje się poprawne. Jeśli ateista, to ktoś uznający za prawdę zdanie "Bóg nie istnieje", to zasadne jest pytanie o czym / o kim on w tym zdaniu mówi? Jakie jest znaczenie słowa "Bóg" w wypowiedzi ateisty? Próba usunięcia tego problemu prowadzi do stwierdzenia, że żaden spośród istniejących - według ateisty - bytów nie jest Bogiem o którym można przeczytać w Biblii. Przez analogię mieszkaniec północnej Afryki mógłby uznać śnieg za nie istniejący, bo zna go tylko z opowieści i żaden znany mu byt nie jest śniegiem. Tyle ża Afrykańczyk ma możliwość (teoretyczną) sprawdzenia tego. Ateista musi uwierzyć, że jego uniwersum obejmuje wszystkie możliwe byty. A jeśli ma się oprzeć na wierze (przeświadczeniu) - to staje się agnostykiem. Mówiąc o sobie "ateista" zazwyczaj bełkocze bez sensu (używa zdań pozbawionych znaczenia).

A więc poprawne  określenie Hartmana powinno brzmieć: mason i były żyd bełkoczący, że jest ateistą.