BRICS to związek dużych państw zaliczanych do „rynków wschodzących” (Brazylia, Rosja, Indie , Chiny i RPA).
W sprawie Krymu stoją one murem za Rosją. Stoją też ością w gardle naszym propagandystom. Kiedy przedstawiciel Australii zasugerował, ze po usunięciu z grupy G8, można Rosję usunąć także z G20 (której Australia obecnie przewodniczy), ministrowie BRICS odpowiedzieli „nadzór nad grupą G20 jest sprawowany przez wszystkie państwa członkowskie i żadne z nich, w pojedynkę, nie może określać jej natury i charakteru” (po przełożeniu z języka dyplomacji na język potoczny można by to skrócić do „spadaj”). Nasze media uznały w tej sytuacji: „to jasny sygnał, Kreml powinien się martwić”. O tym, że równocześnie ministrowie oświadczyli, że "eskalacja wrogich wypowiedzi, sankcji i kar nie przyczynia się do rozsądnego i pokojowego rozwiązania kryzysu zgodnie z prawem międzynarodowym” - ani słowa.
Dalszym krokiem było solidarne wstrzymanie się od głosu w ONZ, gdy głosowano rezolucję w sprawie Krymu. Dla ludzi myślących jasne stało się, że to zachód powinien się martwić, bowiem stało się oczywiste, że próby całkowitego izolowania Rosji na arenie międzynarodowej są daremne. Tymczasem w „Trybunie Ludu” dziwią się podziałom w ONZ.
W zachodnich komentarzach zwraca się uwagę na ryzyko, jakie kraje BRICS ponoszą wspierając Rosję (stąd zapewne „tylko” wstrzymanie się od głosu. Nie chodzi bynajmniej o „strach” przed „zachodem”, ale o możliwość stworzenia precedensu dla podobnych jak w przypadku Krymu secesji.
Indie mają problem z muzułmanami i maoistami. W Chinach od lat Tybet marzy o secesji. RPA grozi secesja regionu Cape, a Brazylia południowego regionu zdominowanego przez imigrantów z Europy. Zwraca się uwagę, że skoro BRICS wsparły Rosję pomimo tych obaw, to antyzachodnie tendencje mogą być silniejsze, niż można przypuszczać.
Mając na uwadze pamięć czasów kolonialnych – duża rezerwa wobec „zachodu” jest zrozumiała. Jednak tu mamy o czynienia z czymś więcej, niż „rezerwą”. Wygląda na to, że Pax Americana zaczyna odbijać się czkawką. Nic więc dziwnego, że Amerykanie chcą się jakoś dogadać. Polacy na razie się dziwią: „Rosja narzuca Ameryce swoją narrację”. Ciekawe kiedy się zorientują, że ich ręka zostaje w nocniku.....
PS.
Amerykanie przegrywają też w wojnie informacyjnej. Właśnie "wyciekło" nagranie na którym Julia Tymoszenko wyznaje, że te 9 mln Rosjan na Ukrainie to najchętniej by się pozbyła przy użyciu boby jądrowej.
źródło grafiki: http://thearrowsoftruth.com/bank-of-the-south-more-brics-in-the-wall/