Złożone kwestie, wymagające rzetelnej wiedzy i wszechstronnej analizy stają się w kampanii wyborczej efektownymi hasłami. Dziennikarz mierzy czas po równo, starając się w krótkim przerywniku zdyskredytować tych, których nie lubi. Politykom mylą się podstawowe pojęcia, ale muszą opowiadać o zaletach lub wadach wejścia do strefy Euro albo rozwoju energetyki jądrowej. Po co ten cyrk? Może chodzi o to, aby jeszcze bardziej zniechęcić ludzi do tych wyborów. Nie ma dyskusji o tym, jak ma się rozwijać Europa. Na pierwszy rzut oka widać, że ludzie wybierający się do PE to w zdecydowanej większości niewłaściwe osoby na niewłaściwym miejscu.