Podobno „darmowy podręcznik” MEN jest plagiatem. Tak przynajmniej twierdzi WSiP. Na dowód pokazuje porównanie dialogu o jajkach:

Fot.wsip.pl

Fot.wsip.pl

Wszystkie media – od lewej do prawej, aż trzęsą się z oburzenia. Najmocniej oczywiście Trybuna Ludu, według której to „Hucpa bez granic” (ciekawe, czy słowo "hucpa" to jakaś chwilowa moda, czy też należałoby sięgnąć do słownika?).

Być może WSiP ma rację. Biorąc jednak pod uwagę milionowe kwoty, jakie mogą wydawnictwu uciec wskutek upowszechnienia się darmowych podręczników, należałoby chyba podejść do sprawy z większą dociekliwością i wstrzemięźliwością.

Dziwi na przykład to, że WSiP postanowiło rozprawić się z plagiatorem przy pomocy mediów, a nie oddało (przynajmniej na razie) sprawy do sądu. Brakuje w tych doniesieniach informacji, czy autorką obu porównywanych książek jest ta sama osoba. Maria Lorek napisała bowiem podręcznik dla WSiP w roku 1993: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/104705/elementarz. Jeśli jej się literka „j” kojarzy z jajkiem, to czy powinna to zmienić tylko dlatego, że takie skojarzenia miała 20 lat temu, przy pisaniu innego podręcznika? A może WSiP dysponuje jakąś umową zakazującą autorce tworzenia konkurencyjnego dzieła?

Ta sprawa nie jest wcale tak jednoznaczna i niezależnie od tego jak bardzo nie lubimy pani minister Kluzik, nie można jej rozsądzać na podstawie denuncjacji jednej ze stron.

Dziwi szczególnie łatwość z jaką wyroki feruje opozycja (posłanka PiS mówi wprost, że to jest plagiat, zamiast mówić o podejrzeniu popełnienia plagiatu). Ta sytuacja doskonale nadaje się do pokazania, jak beznadziejny poziom mają tak zwane „polskie media”, które takie same metody stosują w walce z opozycją. Ale cóż – najwyraźniej moralność Kalego zaślepia.