Polskie media z zapałem godnym lepszej sprawy próbują obrzydzić Polakom Unię Europejską. Posługują się w tym celu najbardziej zdegenerowaną częścią polskiej pseudoelity, prezentując ją nie tylko jako równoprawny, ale nawet godny uwagi element debaty publicznej. Przegląd internetowych publikacji z minionego weekendu robi przygnębiające wrażenie. Na przykład informacja, że „przyszli od Rosatich po kanapę” do Żuławskiego ma być na tyle cenna, że trzeba płacić za jej przeczytanie (co ma dobre strony – bo pewnie niewielu się skusi na grzebanie w śmieciach „elity”). O europejskim wymiarze powyższej pary łatwo znaleźć informację w Googlach, pod hasłem „żuławski nocnik rosati”. Starsi ludzie pamiętają też debatę przed wstąpieniem do UE, podczas której Janusz Korwin Mikke starł się z Dariuszem Rosatim (obaj stawili się ze swym potomstwem). Ten ostatni argumentował, że musimy wstąpić do UE, aby dzieci mogły swobodnie podróżować (na przykład między Paryżem i Los Angeles ;-)).

 W innej gazecie można przeczytać jak pani „Europa da się lubić” wyciąga brudy rodzinne swojego nowego męża (tego, co to kiedyś w Wielkanoc wykonał pieśń pasyjną w konwencji kabaretowej). Nawet „katolicki dziennikarz” Szymon Hołownia daje się wkomponować w te bagienne opary absurdu. Każe nam (czyli wszystkim Polakom) wyciągać belkę ze swego oka, za popis na Festiwalu Eurowizji, który był według niego prezentacją Polski jako domu publicznego. Ponoć baba-chłop to  nic wobec „naszego” soft porno. Bo w Polsce tylko winy kapusiów, zdrajców i sprzedawczyków mają charakter prywatny (czasem tak bardzo, że publicznie nikt nie śmie o nich mówić). Wszystko inne jest powodem do zbiorowych ekspiacji (nawet jeśli to wydarzenie któremu nie warto poświęcać więcej niż dwa zdania).

Z kolei reklama najnowszego numeru tygodnika „PlusMinus” brzmiała: „Polacy wyjeżdżają. Na zawsze”. Czyli znów sukces? Po latach promowania emigracji w naszych mediach zmienia się jedynie narracja. Teraz już nie jest to obietnica (bo za dużo ludzi już wie, jak jest naprawdę), ale smutna konieczność. Co pomyśli młody wykształcony i tak dalej, czytając pismo z ambicjami? Może tak :skoro „Polacy wyjeżdżają”, to co ja tu jeszcze robię”?

Na deser wyśmienity Mariusz Max Kolonko, który uważa, że Europejczycy mają dość brukselskiej biurokracji. A może on się myli? Może to nie o biurokrację chodzi? Może mamy dość tych pouczeń i poczucia misji „ludzi z bagien”? Mamy dość tego intelektualnego smrodu, który zatruwa umysły i odwraca uwagę od rzeczy ważnych. Dość tych uśmiechów politowania przykrywających brak jakichkolwiek argumentów. Zjednoczona Europa to przecież piękny, chrześcijański projekt. Mamy go niszczyć tylko dlatego, że banda degeneratów odstawia Wielkich Europejczyków?