Istnieje kilka hipotez wyjaśniających działanie Szwajcarów:

1. Frank szwajcarski jest pierwszą ofiarą wojny walutowej (AFP). Szwajcarzy znaleźli się – trochę przypadkiem – na pierwszej linii frontu. Jednak Unia Europejska, Amerykanie czy Japończycy, to gospodarki stosunkowo duże. Więc wpływ ewentualnych dużych zawirowań walutowych na gospodarkę może być mniejszy, niż w mniejszej Szwajcarii. Dlatego Szwajcarzy nie chcą w tym uczestniczyć.

2. Druga hipoteza (Bloomberg – zob. polskie tłumaczenie na forsal.pl) zakłada, że wręcz przeciwnie – Szwajcarzy nadal chcę brać udział w wojnie walutowej, ale zmieniają front. Gdy sytuacja się trochę uspokoi, zwiążą swoją walutę z dolarem. Istnieje bowiem duże prawdopodobieństwo, że euro będzie „drukowane” w dużych ilościach i utrzymywanie stałego kursu do tej waluty może być i tak niewykonalne.

3. Trzeci powód jest prozaiczny (i chyba najbardziej prawdopodobny). Zniesienie sztywnego kursu jest wynikiem nacisku kantonów, które są w dużej części właścicielem banku centralnego. Prowadzona dotąd polityka nie zapewniała kantonom dywidendy z zysku, która stanowi ważny składnik ich dochodów.

 

Wszystko wskazuje na to, że zamieszanie wokół franka to dopiero początek. Należy się obawiać, że oto "nadchodzi walutowe tsunami”.