Reklamy zamawiane przez państwowe przedsiębiorstwa są jednym ze spoiw obecnego systemu. Chcąc go naprawić, należałoby zabronić reklamowania się państwowym firmom w prywatnych mediach. Na to jednak politycy się nie zdobędą, bo przychylność mediów jest im potrzebna.
Afera podsłuchowa odsłania kulisy funkcjonowania tego układu. Oto fragment rozmowy ministra Pawła Grasia z prezesem koncernu paliwowego PKN Orlen Jackiem Krawcem (z relacji Zbigniewa Kuźmiuka):
Krawiec zwraca Grasiowi uwagę, że niektórzy prezesi spółek Skarbu Państwa rekomendowani przez Platformę (tutaj wymieniony jest jeden z nich prezes PZU S.A. Andrzej Klesyk), czując już zbliżające przesilenie polityczne, dają reklamy do pism określanych jako prawicowe (w tym przypadku chodzi o tygodnik "wSieci").
Krawiec używa w tej sprawie wulgarnego języka i opisuje to tak: "widzisz, jeb..ni, jeszcze Klesyk skur..el wiesz, że on w "wSieci" ogłoszenia daje". I dalej "ja mówię, co ty k..wa, odpier...sz? A on na to, że to klienci potencjalni".
Graś przytakuje prezesowi Orlenu ze zrozumieniem.
Ten fragment rozmowy dobitnie pokazuje, że tylko media sprzyjające rządowi mogą liczyć na reklamy ze spółek Skarbu Państwa, a te jak wiadomo są takich rozmiarów, że decydują o "być albo nie być" każdego medium w szczególności tytułów prasowych.
O tym jak ważne są reklamy kupowane przez państwowe firmy dla słabnących gazet i czasopism świadczy analiza sytuacji „Wprost”. Pomimo dużego wzrostu nakładu, jego właściciel dostrzega „ryzyko biznesowe” związane z publikacją podsłuchów. Przypuszczalną strategię przetrwania objaśnia Rafał Mościcki z portalu biztok.pl:
Sondaże wskazują, że PO i PSL mogą przegrać przyszłoroczne wybory parlamentarne (jesień 2015 r. już bardzo blisko, może jakoś "Wprost" dociągnie) i zmieni się rząd, prezesi państwowych spółek i agencji - i istnieje prawdopodobieństwo, graniczące z pewnością, że wtedy o przychody zaczną się martwić inni wydawcy niż Point Group.
O co dokładnie chodzi? Nic nie sugerując wzięliśmy do ręki "Gazetę Wyborczą" z 26 czerwca - wiemy, że to dziennik, nie tygodnik, ale liczby mówią za siebie. W tzw. głównym grzbiecie (bez stron regionalnych), pobieżnie licząc, mamy w "Wyborczej" ponad 15 płatnych ogłoszeń zleconych przez ministerstwa i np. Agencję Nieruchomości Rolnych - jest też dodatek pt. "Rajd Polski" ufundowany przez państwowy Lotos. Obstawiamy, że o tylu "państwowych" ogłoszeniach "Wprost" marzy dziś nie w skali dnia - a w skali miesiąca.