Polscy drobni przedsiębiorcy masowo uciekają przed ZUS'em – gdzie tylko się da. Ostatnio w modzie jest rolnictwo. Przedsiębiorcy uciekają w szarą strefę, albo przechodzą do KRUS. Kupują ziemię lub korzystają z firm umożliwiających uniknięcia składek.Wydaje się to najlepszym wyjaśnieniem paradoksu: maleją wpływy ze składek, gdy tymczasem na podstawie danych GUS należałoby oczekiwać wzrostu. Wobec narastania deficytu FUS podejmowane są bardzo kontrowersyjne działania zmierzające do poprawy sytuacji (vide przypadek przepisywanie z KRUS do ZUS bez wiedzy "uszczęśliwionych" rolników). Ale tej dziury nie da się zatkać (zob. komentarz Cezarego Mecha).
Przy tej okazji warto zwrócić uwagę na dwie kwestie:
1. Według GUS średnie wynagrodzenie w Polsce to już prawie 4 tys zł. W biedniejszych regionach kraju takie wynagrodzenie mogą osiągnąć co najwyżej dyrektorzy przedsiębiorstw, lub specjaliści nie działający na wolnym rynku lokalnym (sędziowie, lekarze). W tej sytuacji uzyskanie przez drobny biznes takich dochodów także jest bardzo trudne. Nie należy się więc dziwić, że liczone od jednolitej średniej składki są odbierane jako jawna niesprawiedliwość. Odpadają więc argumenty natury etycznej.
2. Członek Rady Nadzorczej ZUS Jeremi Mordasewicz bardzo się ostatnio oburzył na „uciekinierów z ZUS”, mówiąc przy okazji o „obchodzeniu prawa”. Natomiast podobne działania (zmierzające do płacenia niższych podatków) firm reprezentowanych przez konfederację „Lewiatan” (z którą pan Mordasewicz jest związany) nazywa się bardzo pozytywnie „optymalizacją podatkową”.