Google zyskał swoją obecną pozycję głównie dzięki temu, że ich usługi były najbardziej wygodne dla klienta. Kontekstowa i nie narzucająca się reklama nigdy nie była zbyt uciążliwa (zwłaszcza, gdy porównać to z polskimi portalami informacyjnymi). Klienci wierzyli też, że zbierane przez firmę dane służą właśnie temu, by dokładniej trafiać w ich potrzeby. Wierzyli też, że mają pod kontrolą to, jakiego rodzaju dane firma o nich gromadzi. Ta wiara została zachwiana, gdy Google pod pozorem ujednolicenia zasad zaczął zmieniać politykę prywatności. Potem Snowden ujawnił skalę ich współpracy z NSA. Kropkę nad „i” postawili ostatnio pracownicy Google, przyznając w oficjalnym dokumencie, że nie mają zamiaru szanować prywatności swoich klientów. Według nich sytuacja z mailami przesyłanymi przez usługę gmail jest analogiczna do wysłania listu poprzez sekretariat: godzimy się na to, że sekretarka otworzy i przeczyta list adresowany do prezesa. Jak słusznie zauważa przedstawiciel prawdziwą analogią jest wścibski listonosz.
Tu jest treść oświadczenia prawników Google'a, a tu alternatywna wyszukiwarka.