Za sprawą Ryszarda Czarnieckiego i współpracującego z nim Jerzego Bielewicza, powraca propozycja "repolonizacji" banków: Dramatyczna sytuacja w sektorze bankowym (świadczą o niej daleko idące żądania ZBP), wymaga natychmiastowych decyzji dotyczących struktury właścicielskiej poszczególnych banków lub też o niezwłocznym dokapitalizowaniu ich przez zagraniczne centrale, zmian w Prawie Bankowym, czyli mówiąc wprost i bez ogródek repolonizacji od zaraz działających w Polsce banków.
Autorzy twierdzą, że „podobne rozwiązania sprawdziły się w USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Belgii, Hiszpanii, Irlandii czy Islandii. Z korzyścią dla tych państw i ich obywateli”. Zachodzi jednak obawa, granicząca z pewnością, że to co zrobią polskie władze, także będzie "z korzyścią dla tych państw i ich obywateli". Myślenie o korzyściach dla Polaków jest nie na miejscu.
Polska to nie Węgry, a Victor Orban jest już nad Wisłą krytykowany równie mocno jak w Berlinie. Nawiasem mówiąc warto przeczytać relację z najnowszego wystąpienia Prezydenta Węgier, bo w dzisiejszych czasach trudno znaleźć kogoś, do kogo bardziej pasowałoby określenie „mąż stanu”.
W kwestii „węgierskiej drogi” do udomowienia banków wypowiedział się liberalny dziennikarz Tomasz Wróblewski: „Repolonizacja czyli demolka banków”. Artykuł powstał półtora roku temu. W międzyczasie mogliśmy porównać węgierską i polską drogę w działaniu po skokowej zmianie kursu szwajcarskiego franka. Nawet wrogowie Orbana uznali wówczas jego sukces. Jednak imperatyw obrony kapitału zagranicznego jest u polskich liberałów na tyle silny, że żadne fakty nie są w stanie go zmienić.
To nie znaczy, że program repolonizacji nie jest do zrealizowania. Wystarczy, że prezesi wielkich banków zaczną ten proces postrzegać jako okazję do pozbycia się dużej ilości „toksycznych” aktywów. Po upchnięciu w polskim oddziale banku finansowego śmiecia przekraczającego wielokrotnie wartość banku, można taki „kontener” upchnąć Polakom za "przysłowiową złotówkę". Tylko nad Wisłą udają się takie „cwane” numery. Wsparcie banków w 2008 roku bez udzielania oficjalnej pomocy to był przecież majstersztyk cwaniactwa.