Podobieństwo sytuacji gospodarczej Polski i Indonezji, o którym była mowa w poprzedniej notce zdaje się mieć potwierdzenie w dzisiejszym spadku kursu złotego. Analitycy komentujący te gwałtowne zmiany kursu skupiają się na sytuacji w Syrii. Pojawia się też typowa nowomowa finansistów (która jak zwykle niczego nie wyjaśnia, ale za to jak brzmi!): "Testujemy poziom 4,3 zł za euro i jeśli go przebijemy (...) wówczas kierunek 4,32 i 4,34 zł za euro. Dane z zagranicy nie zawracają nam głowy, wszyscy patrzą na wydarzenia polityczne. Poziomy powyżej 4,3 zł za euro są miejscem gdzie złoty może zakotwiczyć".
Pojawia się na szczęście także krótkie zdanie odnoszące się do bardziej fundamentalnych kwestii: „Złotemu od jakiegoś czasu nie sprzyjała rozmowa o wychodzeniu Fed z programu QE3 (skupu aktywów)”.
Gdyby to była tylko kwestia niepokojów związanych z sytuacją na Bliskim Wschodzie, można by spodziewać się, że uspokojenie sytuacji politycznej rozwiąże nasze problemy. W przeciwnym przypadku możemy mieć prawdziwe kłopoty.