Wszyscy którzy pamiętają poprzednie rządy PiS – wiedzą, że właśnie wtedy narodziło się zjawisko korupcji politycznej. Jednak niektórym jeszcze się wydaje, że nie dotyczyło to prawdziwej korupcji (a jedynie wydumanej przez media nazwy dla zwyczajnych targów politycznych). Myślą oni, że siepacze PiS wpadali do mieszkań o 6-tej rano aby ścigać łapówkarzy, a nie po to, by wymuszać haracze na rzecz władzy. Jednak badania renomowanych instytucji (które przypomniał ostatnio pewien zawzięty wróg pisiorów) są jednoznaczne. Bank Światowy wykazał, że to właśnie w okresie rządów PiS nastąpił niekorzystny spadek wskaźnika kontroli korupcji (źródło: http://info.worldbank.org).
Wskaźnik „kontroli korupcji” mierzy zakres, w jakim władza publiczna jest wykorzystywana do osiągania prywatnych korzyści, a także zakres „zawładnięcia” państwem przez elity i grupy interesu. Polska zajmowała w roku 2007 pod względem korupcji niechlubne 25 miejsce (na 27) w Unii Europejskiej. Obecnie sytuacja uległa lekkiej poprawie, co potwierdzają raporty UE):
Jeśli głębiej poszperać, to nawet można znaleźć teorię wyjaśniającą te niecne działania „pisiorów”. Renomowana firma Ernst & Young Polska Sp. z o.o opublikowała w roku 2008 opracowanie „Występowanie strefkorupcji w zarządzaniupolską administracjąrządową” w którym czytamy:
Kiedy w 2005 roku doszedł do władzy pierwszy rząd kierowany przez PiS, miała miejsce celowa wymiana dużej liczby pracowników administracji rządowej. Strategia ta miała wyeliminować układy złożone z urzędników ministerialnych i przedstawicieli interesów zewnętrznych, postrzegane jako jedna z głównych przyczyn korupcji w postkomunistycznej Polsce.
Wnioski wynikające z badań poddają w wątpliwość skuteczność tej strategii w walce z korupcją. W zaprezentowanym podejściu wyodrębniono szereg mechanizmów korupcyjnych, które pozwoliły
zidentyfikować różne strefy zagrożenia w zarządzaniu w administracji rządowej. Z tego punktu widzenia w badaniach stwierdzono, że strategia rozmyślnego upolitycznienia kadr ministerialnych mogła rzeczywiście doprowadzić do rozbicia niektórych układów rzekomo korupcyjnych, istniejących w otoczeniu administracji rządowej w Polsce. Z drugiej jednak strony wykazano, że ta sama strategia stworzyła wiele nowych zagrożeń korupcyjnych.
Strategia przyjęta przez rząd PiS po 2005 roku zwiększyła personalizację zarządzania kadrami. Wzmocniła także zależności zewnętrzne (szczególnie polityczne) urzędników ministerialnych.
Zmniejszyła ponadto zdolność systemu doboru kadr do selekcji urzędników potencjalnie nieuczciwych i niekompetentnych. Strategia wzmocniła niepewność kontynuowania kariery przez urzędników ministerialnych, przez co jeszcze bardziej zmniejszyła ich motywację do wyrabiania sobie opinii ludzi uczciwych i kompetentnych. Cena tej próby rozbicia niektórych układów mogła się więc okazać bardzo wysoka. W badaniu dowodzono, że główny skutek upolitycznienia kadr
w odniesieniu do korupcji wysokiego szczebla jest widoczny w zarządzaniu procesem stanowienia polityki, zwłaszcza w jego powiązaniu z wystawieniem urzędników ministerialnych na niewłaściwe
wpływy (zawłaszczenie państwa). Badania wykazały, że zarządzanie procesem stanowienia polityki w obrębie ministerstw jest narażone na wiele zagrożeń korupcyjnych. […] Choć można przyjmować, że rząd PiS miał szczerą ambicję zwalczenia korupcji na poziomie administracji rządowej, to jednak badania dowodzą, że strategia rządowa w odniesieniu do kadr pociągnęła za sobą niezamierzone konsekwencje – stworzyła więcej nowych zagrożeń korupcją.
Jeśli kogoś nie przekonują w pełni te dogłębne badania renomowanej firmy, to dodano ostrzeżenie: „Można się spodziewać, że wiele z (niepożądanych) konsekwencji podejścia PiS do polityki kadrowej i procesu stanowienia polityki jeszcze się nie ujawniło”.
Minęło 10 lat od tamtej pory, więc możemy popatrzeć jak to się ujawniło:
źródło: http://ecpr.eu/Filestore/PaperProposal/a2645bad-c9fb-45a0-aabb-1ac762e7cf2a.pdf Na tym wykresie wskaźnik kontroli korupcji nie jest przemianowany do skali decylowej (jak na poprzednich wykresach), ale mieści się w zakresie -2.5 - +2.5 (tak jak ujmuje to Bank Światowy).
Z powyższego wykresu wynika, że w roku 2005 nastąpiło odwrócenie tendencji. Czyli może jednak zmiany instytucjonalne wykonane przez PiS były korzystne?
Skąd zatem te niekorzystne dla PiS wskaźniki? Jakość rządzenia bada kilka różnych instytucji – między innymi Bank Światowy. Niektóre z wyliczanych wskaźników opiera się na opiniach (na przykład na temat korupcji) – więc nie są obiektywne (zob. http://gospodarkanarodowa.sgh.waw.pl/p/gospodarka_narodowa_2008_03_02.pdf ). Pis w 2005 roku doszedł do władzy pod hasłami walki z korupcją, więc świadomość problemu znacząco wzrosła. Obiektywną wartość tych badań poddaje w wątpliwość także cytowany raport Ernst & Young (fachowość zobowiązuje: nawet propagandowy materiał musi zawierać prawdę, choćby drobnym druczkiem): elity zasadniczo postrzegają zagrożenia jako mniejsze, niż są one dla zwykłych ludzi. Takie poglądy elit zupełnie nie korelują z doświadczeniami polskich obywateli. Sugerują natomiast jedynie, że zarówno elity ankietowane w badaniach prowadzonych w ramach programu Demstar, jak i większość osób, z którymi przeprowadzono wywiady na potrzeby prezentowanych badań, prawdopodobnie nie oceniły właściwie rzeczywistego poziomu korupcji w Polsce.
Ten sam raport zresztą potwierdza istnienie tendencji, która doprowadziła do rządów PiS (choć ze zrozumiałych z punktu widzenia propagandystów względów przyjęto rok 2008 jako punkt odniesienia): Od końca lat 90. XX wieku sytuacja w Polsce ulega stopniowemu pogorszeniu. Poziom kontroli korupcji – która „mierzy zakres, w jakim władza publiczna jest wykonywana dla prywatnej korzyści, łącznie z korupcją drobną i korupcją na wielką skalę, a także z ≫zawłaszczeniem≪ państwa przez elity i prywatne interesy” – znacznie się zmniejszył. W roku 1998 ranga centylowa poziomu kontroli była równa 69,9, zaś w roku 2006 spadła do 60,2.
Rząd PO podjął dzięki współpracy zdegenerowanych pseudo-elit i łże-mediów swoistą „walkę z korupcją”, którą fachowcy z UE podsumowują następująco: Poprawiło się postrzeganie zjawiska korupcji w Polsce, lecz brakuje ciągłości przy ustalaniu priorytetów przez kolejne rządy. Niektórzy z ministrów ustanowili własne systemy zapobiegania korupcji, których koordynacja była ograniczona. Ostatnia strategia przeciwdziałania korupcji w Polsce przestała obowiązywać w 2009r. Pod wpływem presji krajowej i międzynarodowej prowadzone są obecnie konsultacje społeczne w sprawie projektu Rządowego Programu Przeciwdziałania Korupcji na lata 2014-2019.
Skoro już wiemy, że „poprawiło się postrzeganie” (chyba jednak nie u wszystkich, skoro mafia jednak zakończyła swoje rządy), to jak jest naprawdę? Czy istnieją bardziej obiektywne wskaźniki, niż uśrednienie polskich „badań opinii społecznej” i komentarze „renomowanych ekspertów”? Oczywiście, że tak. Na przykład nielegalne transfery kapitału z Polski, które towarzyszą korupcji (zobacz: http://argumenty.net/monitor/475-korupcja2):
2002 |
1,110 |
2003 |
1,961 |
2004 |
421 |
2005 |
787 |
2006 |
0 |
2007 |
3,302 |
2008 |
12,161 |
2009 |
10,045 |
2010 |
10,462 |
2011 |
9,144 |
Porażające – prawda?
Dopisek [11-11-2015]
Ponieważ po opublikowaniu tej notki na platformie blogerskiej okazało się, że jej zrozumienie sprawia problem, konieczne wydaje się podsumowanie:
1. Podawane przez BŚ dane te są w pełni niemiarodajne, gdyż są oparte na opiniach – badanych na przykład przez CBOS.
2. Zdają sobie z tego sprawę nawet eksperci, co nie przeszkadza im tworzyć propagandowych raportów (E&Y) udających rzeczowe analizy.
3. Wzrost świadomości problemów z korupcją (a to jest badane w tych analizach) to nie to samo co wzrost korupcji. Dlatego te badania nie muszą być fałszywe.
4. Istnieją obiektywne dane, które pokazują rzeczywisty poziom korupcji. Z nich wynikają wnioski dokładnie odwrotnie – niż z badań opinii.