Mianem Ekonomii Trumpa (Trumponomics) określa się plany gospodarcze Prezydenta – elekta.
Obejmują one obniżenie podatków, renegocjację umów handlowych oraz środki stymulujące inwestycje (głównie w infrastrukturze i obronności). Większość analityków sądzi, że bodziec fiskalny Trumpa wpłynie pozytywnie na wzrost PKB Stanów Zjednoczonych. Zmniejszą się jednak wpływy z podatków (co najmniej 2,6 biliona dolarów w ciągu 10 lat). Całkowity dług publiczny USA, który wynosi ponad 19,8 biliona dolarów (czyli 106% PKB) raczej wzrośnie niż spadnie. Niektórzy przestrzegają także przed wzrostem bezrobocia i/lub inflacji.
Ten plan gospodarczy zmieniał się w trakcie kampanii i nie wiadomo jaki ostatecznie przybierze kształt. Zwłaszcza jeśli chodzi o politykę wobec sektora bankowego. Podjęcie współpracy z bankowcami zdaje się zapowiadać brak radykalnych zmian.
Zadziwiająca jest radykalnie różna reakcja ekonomistów i inwestorów na wyniki wyborów.
Po krótkim spadku na rynkach zapanowała euforia, a dolar bije rekordy (negatywny efekt utrzymuje się jedynie w odniesieniu do meksykańskiego peso). Ekonomiści tymczasem wróżą katastrofę, przed którą przestrzegali jeszcze przed wyborami. Ubiegłoroczny noblista Hart liczy na to że zerwanie traktatów i protekcjonizm to tylko takie gadanie – bo to złe rozwiązania dla USA i światowej gospodarki. Inny noblista Krugman ostrzega, że Trump nie będzie potrafił rozdzielić interesów prywatnych i publicznych, co doprowadzi do kleptokracji (rządów tych, którzy tak jak na Ukrainie wzbogacili się na zawłaszczaniu majątku publicznego). Jeszcze dalej idzie Stiglitz (także słynny laureat nagrody Nobla), który zarzuca Trumpowi brak elementarnej wiedzy ekonomicznej. Takie zarzuty wobec człowieka który prowadzi potężną firmę i to w realnej gospodarce, zakrawają na megalomanię. Tym bardziej, że poparte są tezą (którą może sformułować tylko profesor ekonomii): „On chce jednocześnie obniżyć podatki i obniżyć deficyt i zwiększyć wydatki inwestycyjne - to się nie składa księgowo”. Polityka gospodarcza państwa to nie tylko gromadzenie pieniędzy z podatków i kredytów, by je wydawać na inwestycje. Obniżka podatków i odbudowa przemysłu (powrót produkcji do USA) umożliwią zmniejszenie transferów socjalnych. Zmiana polityki obronnej może drastycznie obniżyć wydatki na wojsko. Stiglitz sam to zresztą postulował. Tak samo jak „stymulację podatkową”. Co mu się więc „nie składa”?
Ekonomiści mogą znajdować różne wyjaśnienia swej niewiary w sukces Trumpa. Istnieją jednak powody dla których należy to rozumieć nie jako brak wiary, ale jako życzenie niepowodzenia. Dlaczego ekonomiści mieliby źle życzyć swojemu krajowi? Niestety zawsze bliższa ciału koszula, a Trump jest dla ekonomii śmiertelnym zagrożeniem. Ta pseudonauka opiera się na założeniu wyższości teorii nad praktyką. Jeśli na przykład chcesz aby firmy sprzedające samochody Amerykanom produkowały je w USA, to należy teoretykom powierzyć opracowanie takiego systemu, który „mechanizmami rynkowymi” zachęci do tego producentów. Trump tymczasem zwraca się wprost do tych firm zapowiadając, co im grozi jeśli nie będą działać zgodnie z jego planami. Tak po prostu (by nie rzec „po chamsku”).
Zdaniem noblistów Trump powinien zacząć studiować ich dzieła, a gdy dojdzie do miejsca w którym już nic nie będzie rozumiał – zdać się na tych którzy wiedzą i rozumieją. Miejmy jednak nadzieję, że Prezydent-elekt pozostanie sobą i powie wprost gdzie on ma ich nagrody i dlaczego. Wiele osób obawia się, że CIA może zabić Donalda Trumpa, jeśli będzie zbyt samodzielny. Jeśli te groźby są realne, to wkrótce po objęciu urzędu Trump urządzi w CIA czystkę. Inni sądzą, że lewackiej „elicie” uda rozbudzić taką nienawiść do Trumpa, która doprowadzi do katastrofy. Jednak w dobie internetu, którym Prezydenta-elekt posługuje się bardzo sprawnie coraz trudniej jest manipulować opinią społeczną. Naprawdę groźnym przeciwnikiem pozostają jedynie „eksperci”. To są ludzie, którzy nie są w stanie przewidzieć ceny ropy za miesiąc (nie mówiąc już o ich przewidywaniach wyników wyborów), a chcieliby decydować o losach świata. Ich pycha jest nieziemska. Może nie tylko w przenośni (zob. „Czy ekonomiści mogą być zbawieni?”).