Wielki ekonomista Krugman prowadzi poczytną rubrykę ekonomiczną na portalu New York Times. Zajmuje się tam - jak na wielkiego ekonomistę przystało - dowodzeniem, że jego wersja prawdy jest najprawdziwsza. Zirytował swymi przechwałkami profesora Nialla Fergusona, który wytknął Krugmanowi błędy na swym blogu (1, 2, 3). Sprawę tę poruszono w audycji telewizyjnej MSNBC Morning Joe, po której (jak informuje portal businessinsider.com) redaktor naczelny NYT uznał kolumnę Krygmana za największy koszmar nocny (Biggest 'Nightmare'), Jeśli jemu też Krugman kojarzy się z Krugerem, to człek pewnie nie śpi po nocach...

Cała sprawa nie byłaby pewnie warta uwagi, gdyby Niall Ferguson przytaczając szereg nietrafionych wróżb Krugmana dotyczących upadku euro, nie zażądał przeproszenia milionów ludzi wprowadzonych w błąd.

Czy ktoś kiedykolwiek słyszał coś podobnego? U nas od lat w podobnym tonie wypowiada się Krzysztof Rybiński i jeszcze nie słyszałem, by kogoś przepraszał (nawet tych, którzy kupili jego „Eurogeddon”). Podobnie „trafione” były rady tow. Balcerowicza (vide choćby jego opinie na temat Bałtów).

Co by jednak nie mówić o tych przypadkach, to ewentualnie poszkodowani podejmowali jednak decyzję we własnym imieniu i na własne ryzyko. Z wyjątkiem tow. Balcerowicza, który podejmował decyzje w imieniu społeczeństwa (nieważne jak bardzo przezeń pogardzanego).

Tu na dodatek mamy twarde fakty. Jak to mówią spekulanci: zamknięte pozycje, na których możemy podsumować straty. Sprzedanie PZU – kilkanaście miliardów. OFE – niedługo będzie można podsumować – jeszcze więcej.

 

Może jednak demonstrowana przez Balcerowicza pogarda wobec „motłochu” jest słuszna, skoro ten - za przeproszeniem – liberał nadal chodzi na wolności i nadal puszy się swą mądrością (sorry za epitet, ale wśród słów nie uznawanych za obelżywe nie ma adekwatnego określenia). Działalność Balcerowicza to albo rozmyśle szkodnictwo, albo popisy człowieka zbyt głupiego, aby przyszło mu do głowy, że może być głupi. Czemu to tolerujemy?