Rozwija się kryzys bankowy w Chinach. Ceniony analityk Marc Faber komentuje: Chiny nie mają „bańki kredytowej”. Mają „Gigantyczną Bańkę Kredytową”. Gospodarka chińska za ostatni kwartał 2013 wzrosła prawie 8 procent. Faber uważa, że ten wzrost był finansowany głównie nadmiernym kredytem i lepiej byłoby, gdyby był o połowę niższy. Ponoć katastrofa na miarę upadku Lehman Brothers w chińskim wydaniu zbliża się wielkimi krokami.
Faber twierdzi jednak, że nie ma się co martwić ewentualną katastrofą, bo „amerykańska Rezerwa Federalna może zawsze wesprzeć straty drukując więcej pieniędzy”. Oczywiście chodzi o straty bankierów, którzy „zainwestowali” w Chinach. Ewentualne problemy chińskich fabryk to tylko ich zmartwienie.
Chora zasada wedle której kredytowy kwit z banku jest zezwoleniem na produkcję, jest w przypadku „fabryki świata” szczególnie widoczna. Nikt się nie martwi o to, że braknie klientów na chińskie produkty, albo Chińczycy nagle przestaną je produkować. Groźba chińskiej katastrofy kryje się wyłącznie w tym, co zapisano w pamięciach bankowych komputerów.