Aż 60 proc. respondentów zapytanych przez instytut badawczy TNS odpowiedziało twierdząco na pytanie, czy ufa bankowi, z którego usług korzysta. To najlepszy wynik spośród wszystkich instytucji zaufania publicznego działających w naszym kraju. Gorzej wypadają: Narodowy Bank Polski, Kościół, media i Zakład Ubezpieczeń Społecznych, o otwartych funduszach emerytalnych czy spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych nie wspominając (źródło).
Jest to wynik szokujący.
Na kursach sprzedaży ubezpieczeń uczy się przyszłych agentów, że firma ubezpieczeniowa (zwłaszcza sprzedająca ubezpieczenia na życie) działa w oparciu o zaufanie klientów. Agent powinien się więc upewnić, że klient wie co kupuje. Zupełnie inaczej swoją misję traktują banki, w których zapisy „drobnym druczkiem” są świadomie robione w sposób mający wprowadzać klientów w błąd. Przekład takich działań opisuje Jerzy Bielewicz (warto przeczytać cały artykuł traktujący o tych złodziejach):
Na innym wewnętrznym spotkaniu przeznaczonym dla bankowców szef nadzoru bankowego w KNF, pan Wojciech Kwaśniak opisywał proceder sprzedaży ubezpieczeń kredytów przez banki (bancassurance). Stwierdził, że banki naliczały sobie 95% prowizji sprzedając produkty ubezpieczycieli. Tłumaczył, że „za coś warte 5 złotych kazały sobie płacić 100 złotych”. Przy czym owe produkty zabezpieczały tylko małą część ryzyka, o czym nabywców - klientów banków nie informowano.