Reuters depeszuje z Watykanu: „ateiści, pracujcie z nami dla pokoju, powiedział Papież w Boże Narodzenie (Atheists, work with us for peace, Pope says on Christmas). Tymczasem w odpowiednim fragmencie wypowiedzi, Papieża powiedział: Zapraszam nawet/również niewierzących, pragnących pokoju. Dołączcie do nas z waszymi pragnieniami pokoju, które otwierają serce (I invite even non-believers to desire peace. (Join us) with your desire, a desire that widens the heart). Czyżby szanowna agencja dopuściła się manipulacji?
Samo określenie „pracować dla pokoju” nieco spłaszcza wezwanie Papieża, sprowadzając je do relacji współpracy. Tymczasem Papieżowi chodzi o jedność z ludźmi niewierzącymi. W tym kontekście czymś dziwacznym byłoby, gdyby zwrócił się on akurat do ateistów. Bo ateista, to ktoś przekonany, że Boga nie ma. W przeciwieństwie do agnostyków oraz ludzi, którzy wprawdzie nie przeczą istnieniu istoty najwyższej, ale nie są wyznawcami żadnej religii. Relacje teisty (człowiek wierzący) z ateistą opierają się na wykluczających się wzajemnie odpowiedziach na pytanie o istnienie Boga. Nie ma więc żadnej możliwości porozumienia na tej płaszczyźnie. Oczywiście nie wyklucza to współpracy, jeśli obie strony uznają kwestię wiary za nieistotną dla tej współpracy. Jednak jaki sens miałoby w takiej sytuacji podkreślanie różnic? A czymże jest użycie określenia „ateista”?
Można więc i należy wykluczyć to, że Papież powiedział coś, czego nie powiedział, a co usłyszeli dziennikarze. Pozostaje pytanie, czy ci dziennikarze mogli w ten sposób zinterpretować słowa Papieża. Jeśli wykluczymy świadomą manipulację i głupotę, pozostaje jedynie użycia słów „ateista” i „niewierzący” jako synonimów. Nie ulega wątpliwości, że istnieją ludzie niewierzący określający siebie agnostykami, albo nie wspominający o religii. Określanie ich mianem „ateistów” bez niebezpieczeństwa pomyłki uzasadnione jest jedynie wówczas, gdy powyższe przypadki wyczerpują całą kategorię ludzi niewierzących. A więc niewierzący to agnostyk lub człowiek religijnie obojętny. A ateiści? Może rzeczywiście zdali sobie sprawę z tego, że ich światopogląd jest irracjonalny i postanowili milczeć na temat tego, czego powiedzieć nie można jasno?