Na przykładzie ukraińskiego konfliktu widać jak bardzo użyteczną jest filozofia. Jednym z najbardziej znaczących dzieł filozoficznych XX wieku są „Dociekania Filozoficzne” Wittgensteina. Używając wprowadzonej tam terminologii, należy stwierdzić, że dwie główne strony konfliktu: Stany Zjednoczone i Rosja prowadzą odmienne gry językowe. Nie ma więc możliwości rozstrzygnięcia konfliktu na drodze dialogu. Brak bowiem możliwości porozumienia się. Tak samo brzmiące zdania w różnych grach językowych znaczą co innego.
Polakom dość łatwo jest to zrozumieć. W PRL'u nie tylko uczono nas intensywnie języka rosyjskiego, ale przy okazji – próbowano nauczyć gry językowej sowietów. Część społeczeństwa udało się zsowietyzować, ale dla większości była to gra obca (nawet jeśli na co dzień ją prowadzili). Krytyczny stosunek do niej wyrażały dowcipy w rodzaju: demokracja tym się różni od demokracji socjalistycznej, czym krzesło od krzesła elektrycznego. Dla prawdziwego sowieta demokracja socjalistyczna była właściwym znaczeniem słowa „demokracja”. Zakończenie tej farsy stało się możliwe dopiero, gdy pojawił się Gorbaczow, który potrafił prowadzić wspólną grę językową z zachodem.
Od tamtej pory minęło kilkadziesiąt lat i większość ludzi żyje w przekonaniu, że świat stał się globalną wioską i wszyscy prowadzą taką samą grę językową. Każdy konflikt daje się więc rozwiązać środkami dyplomatycznymi. Rozwój komunikacji sprawia, że ludzie cywilizowani ze sobą rozmawiają. Jeśli nawet dochodzi do aktów przemocy (jak ataki terrorystyczne), to bynajmniej nie z powodu braku porozumienia. Wyznawca liberalnej demokracji uważa, że religia powinna być sprawą prywatną, a porządek w świecie wprowadza system finansowy. Wyznawca islamu widzi w tym zagrożenie dla swojej religii i czasem jest gotów z tego powodu zabijać i ponieść śmierć samobójczą. Dwa punkty widzenia, ale wspólna gra językowa. Jednak jest to nasza gra językowa, której akceptacja przez wyznawców islamu jest problematyczna. Film pod tytułem „Co zachód powinien wiedzieć o islamie” pokazuje ten problem w nieco fałszywym świetle. Islam jest w nim pokazany jako ideologia fałszu. Islamiści udają, że akceptują zachodni świat wartości, w rzeczywistości całkowicie go negując. Człowiek religijny nie potrafi żyć w fałszu. Islamiści zapewne naprawdę wierzą, że polityka zachodu jest „złem, które jest kwintesencją korupcji na ziemi i wojny prowadzonej przeciwko Bogu”. Uważają, że pojęcia takie jak „prawa człowieka”, „pokój” i „wolność” używane przez polityków zachodnich są pełne fałszu i zakłamania. Nie widzą sposobu porozumienia się czytelnika Koranu z czytelnikiem „Financial Times”.
W Polsce obserwujemy w ostatnich latach kształtowanie się podobnych różnic między konserwatywnym społeczeństwem, a nowym człowiekiem wyhodowanym przez III RP. Na razie gra językowa lemingów zawiera wiele fałszu. Głównymi ideologami są bowiem ludzie sowieccy wykształceni i przechowani od czasów PRL na naszych uniwersytetach. Kiedy spalona w stolycy pedalska tęcza okazała się nagle „symbolem biblijnym”, to była jedynie podszyta kpiną prowokacja. Brak porozumienia co do tego symbolu był wynikiem świadomej decyzji. Jednak wśród gotowych bronić tęczy za wszelką cenę z pewnością znajdą się tacy, którzy wierzą iż Bóg rozpościerając tęczę na niebie zawarł pokój z sodomitami. Możemy uważać, że to szczyt kretynizmu, ale jeśli „nowy Polak” się rozpleni, pozostanie nam tolerować takie poglądy, tak jak tolerujemy ludzi wierzących w oczekujące ich 72 hurysy.
Wracając do kwestii obecnego konfliktu, należy stwierdzić, że zachód jest całkowicie bezradny wobec gier Putina przede wszystkim dlatego, że ich zupełnie nie rozumie. Na pierwszy rzut oka problem Krymu może być trudny, ale przecież w skali globalnej bez większego znaczenia. Nie takie konflikty udawało się rozwiązywać przy stole. Dlaczego więc przywódcy polityczni nie są skłonni przy tym stole usiąść?
Triumf liberalnej demokracji jest też triumfem prymitywnego prostactwa. W znanej anegdocie Brytyjka w czasie II wojny światowej zapytana co się stanie, gdy Hitler podbije Anglię odpowiedziała: nie będziemy z nim handlować. Skoro Putin nie chce odgrywać przypisanej mu roli demokraty – rośnie ilość chętnych, by uznać go za człowieka z którym się nie handluje. Stąd nagły wzrost znaczenia Polski, z której można zaczerpnąć gotowy obraz Rosyjskiego Niedźwiedzia. Polacy wyjdą na tym jak zwykle, gdyż potrzeba handlowania zwycięży. Upadek I Rzeczpospolitej przypadł na czasy, gdy chrześcijaństwo stało się zawadą dla potrzeby handlowania. „Zawsze wierna” Polska przestała być dla Europy użyteczna po Wiedeńskiej Victorii. Pozostała nam duma narodu, który dochował wierności i na tym fundamencie budował swoją tożsamość. To umożliwiło odrodzenie.
Dzisiaj sytuacja jest nieco odmienna. Gra językowa Rosjan (bynajmniej nie samego Putina) jest zbudowana na bazie pojęcia „zachodu” jako wroga Matuszki Rosji. Ukształtowany przez sowiecką propagandę obraz jankesa został wzmocniony w czasie próby podboju ekonomicznego Rosji w latach 90-tych oraz poprzez internet pełen krytyki upadającego imperium. Zrozumieć to, o czym mówią Rosjanie jest łatwiej czytelnikom portalu „Prison Planet” lub blogu Paula Craiga Robertsa, niż zachodnim dyplomatom.
Imperia nie upadają z dnia na dzień. Kopanie USA, które uprawia ostatnio Putin pokazuje, że Rosja jest już na tyle silna, by sobie na to pozwolić (a przy okazji dostanie się Polsce, która usłużnie nadstawia za „sojusznika” swoją dupę). Jeśli Putin nie jest psychopatą (a nic na to nie wskazuje), to nie będzie próbował zachodu zniszczyć, a jedynie poprawić swoją pozycję. Problem braku porozumienia jednak pozostanie. Prawdopodobnie czeka nas wojna informacyjna, która nie ma odpowiednika w historii. Będzie to „zimna wojna” uczestników odmiennych gier językowych. Ponieważ problem dotyczy świata chrześcijańskiego, prostym rozwiązaniem byłby powrót do korzeni – gdyż czytelnicy Biblii z pewnością mogą się porozumieć. Korzystając z chwilowego wzrostu popularności chrześcijańska Polska mogłaby stać się promotorem takiego rozwiązania. To jednak wymagałoby na początek podejścia z chrześcijańską miłością do wszystkich naszych sąsiadów. Istnieje w Europie wystarczająco dużo społeczeństw, w których ideały chrześcijańskie są na tyle żywe, by zbudować godne społeczeństwo eliminujące rozrywające je konflikty.
Na to jednak się nie zanosi. Znowu w Polakach zwycięża szlachciura z szabelką. W roku 1989 odgrywał tą rolę człowiek ze śrubokrętem. Jeden z uczestników ówczesnych wydarzeń wspomina, że rzeczowa dyskusja skończyła się, gdy Sachs dotarł do Wałęsy. Od tej pory każdy, kto podważał słuszność dokonanych wyborów był podejrzany jak rosyjski szpion. Teraz także dyskusja jest tłumiona przez tropicieli szpionów.
Jerzy Wawro, 8-03-2014