Mija kolejna rocznica śmierci Jana Pawła II i zbliża się dzień kanonizacji. Media i politycy szukają sposobu, aby zagrać na uczuciach ludzi. Spuścizna myśli Proroka w zasadzie nikogo nie obchodzi. Jego Uniwersytet w Lublinie można by spokojnie zamknąć (może mniej byłoby „wybitnych” absolwentów w rodzaju Palikota). Czyżby w sferze intelektualnej dzieło Jana Pawła II nie wytrzymało próby czasu? A może to raczej Polacy nie wytrzymali próby wierności? Przyjrzyjmy się najważniejszym elementom nauczania Jana Pawła II:
-
Personalizm. Papież rozwinął idee Kanta: człowiek nie może być traktowany przedmiotowo. W Warszawie trwa właśnie protest opiekunów osób niepełnosprawnych, którzy chcieliby godnego życia. Premier obiecuje pomóc: „Deklarujemy to co jest możliwe z punktu widzenia nie tylko budżetu państwa, ale także z punktu widzenia logiki”. Logiki systemu – dodajmy. Systemu, który jest zbudowany pod potrzeby korporacji i właścicieli olbrzymiego kapitału.
-
Etyka seksualna. Wypływa wprost z zasad personalizmu. Po odrzuceniu przez młodzież purytańskich norm społecznych, konieczne było znalezienie trwałych podstaw moralności w tej dziedzinie. To jedno z najważniejszych dokonań Jana Pawła II. Tymczasem nawet w Kościele pokutuje kazuistyczne myślenie o płciowości. Nie dostrzega się też znaczenia budowania godności w najszerszym rozumieniu tego słowa. Pozbawione tej godności społeczeństwo nadal uważa, że „zachód” to coś lepszego i chłonie jak gąbka tamtejsze „trendy”. Seks już nie tylko jest towarem, ale stał się coraz częściej używanym orężem. Na przykład zboczeńcy żądają zmian praw i obyczajów wyłącznie na tej podstawie, że oni robią „to” inaczej.
-
Personalistyczna ekonomia oparta na godności pracy. Jak pogodzić tezę: „koniecznie napiętnować istnienie mechanizmów ekonomicznych finansowych i społecznych, które chociaż są kierowane wolą ludzi, działają w sposób jakby automatyczny, umacniają stan bogactwa jednych i ubóstwa drugich” [Sollicitudo rei socialis] z głupowatą manierą dociekania w każdej sytuacji „co na to powiedzą rynki finansowe”? Powyższe słowa piętnowały neoliberalną ekonomię opartej na zasadach monetaryzmu, w okresie jej największej potęgi. Pisano nawet wówczas o „końcu historii”. Dziś z tej potęgi pozostała kupa g.... Ale Polacy nadal boją się nawet pomyśleć, że można żyć inaczej. Że możliwa jest gospodarka oparta na indywidualnej przedsiębiorczości realizowanej w ramach ładu gospodarczego chroniącego najsłabszych przed nadużyciami. Przecież mamy „wolny rynek”, a „zaradnym” nic tak nie służy jak grabienie najsłabszych. Państwo, w którym można bezkarnie okradać niezaradnych staruszków ma wątpliwe prawa istnienia, a nie tylko noszenia dumnego miana „ojczyzny Jana Pawła II”.
-
Kultura jako budowanie wspólnoty. Nie chodzi o to, że tworzymy wspólnotę ludzi o podobnych gustach. Chodzi o drogie wszystkim wartości, które - jak pisał Norwid – dopingują nas do pracy. Miłość spajająca rodzinę, skłania rodziców do pracy dla jej utrzymania i rozwoju. Tak samo powinno być w większych wspólnotach – także w tej tworzonej przez cały naród. W Polsce tymczasem nie ma ani jednego ugrupowania politycznego, które miałoby zrozumienie dla takich ideałów. To nie są idee nierealne. Mamy niezliczoną ilość przykładów wspólnych działań w skali lokalnej. Jednak brakuje ładu gospodarczego, który pożytkowałby to zaangażowanie dla budowania siły państwa. Polska kultura jest w tej materii praktycznie bezużyteczna. Stała się celebracją dzieł, a coraz częściej tylko ich twórców lub nawet odtwórców. Nie jest nośnikiem wartości, które przemawiałyby do ludzi, pozwalając im rozróżnić to co godne i przyzwoite od tego co naganne i destrukcyjne. Brak też poszanowania dla prawdy – już nie tylko prawdy o człowieku, ale nawet prawdy o świecie i jego mechanizmach.
-
Prawda jako fundament cywilizacji. To jest chyba najmniej doceniany, ale równocześnie najważniejszy element twórczości Jana Pawła II. Uwieńczeniem tego typu refleksji jest encyklika „Fides et ratio”. Dopiero teraz, gdy fundamenty naszej cywilizacji zostały wprost zaatakowane przez lewackie, postmodernistyczne hordy – w pełni moglibyśmy docenić wagę tego dzieła. Moglibyśmy – gdyby zostało ono zaakceptowane. Tak jednak się nie stało. Przyczynkarski świat nauki dostrzega jedynie prawdę publikacji, które powstają w ramach paradygmatów, a nierzadko jako wyraz ideologi lub „zamówienia”. Tymczasem słowo mówione – jeśli ma być zrozumiałe – musi funkcjonować w ramach nakreślonych przez logikę i klasyczną definicję prawdy. Słabość i piękno zarazem umysłu ludzkiego pozwala w sposób spójny tworzyć różne teorie opisujące rzeczywistość, ale niedorzecznością jest teza, że w związku z tym każdy ma swoją prawdę. Rozciągnięcie takiej racjonalnej postawy na sferę ludzkiego działania pozwoliło Papieżowi na dokonanie niezwykłej syntezy filozoficznej: filozofii bytu i empirycznego poznania. Sceptycyzm Hume'a został przezwyciężony. W zasadzie nie ma już miejsca na ideologiczne spory. Pozostaje jasny obraz świata, w którym mamy możliwość przyjęcia lub odrzucenia wiary w Boga. Człowiek, który nie doświadczył „łaski wiary” może także żyć w prawdzie – jeśli nie podważa w imię ideologii fundamentów naszej cywilizacji.
-
Postawa godności. Dopiero akceptacja wszystkich powyższych idei pozwala zrozumieć najgłębszą naukę, która płynie z życia i nauczania Jana Pawła II. Człowiek powinien dorastać do swej przyrodzonej godności. Bliskim zrozumienia tego był Fryderyk Nietzsche, który jednak pobłądził, pozbawiając swego „nadczłowieka” chrześcijańskiej miłości. Nadczłowiek Jana Pawła II jest wielki swymi czynami wynikłymi z poczucia godności swojego i bliźnich. To dlatego ta postawa nie została przez Jana Pawła II zapisana słowami, tylko czynem. Godni ludzie tworzą godny naród i godne społeczeństwo. Ono zaś buduje z godnością międzynarodową wspólnotę. Wśród starych włoskich baśni jest opowieść o strasznym, zaklętym lesie, który – jak wierzy okoliczna ludność – oddziela ich od okropnych ludzi. Zaklęcie, które spowodowało zamianę lasu w piękną, kwiecistą łąkę, brzmiało: „ludzie po tamtej stronie lasu są tacy sami jak my”. Jan Paweł II rozumiał to doskonale i z tego powodu jest najzacieklej atakowany przez współczesnych faryzeuszy – strażników czystości doktryny. Łolaboga – pocałował Koran! Ukrzyżować go! A na dodatek kochał Bialoruś oraz Rosję. Zdrajca. Już możemy się cieszyć na myśl o relacjach z kanonizacji sąsiadujących z piętnowaniem tych okropnych ruskich.
Kamil, 2014-04-02