Donald Trump, który ma największe szanse na zwycięstwo w prawyborach z ramienia republikanów w USA, po atakach terrorystycznych w Paryżu opowiedział się za zbudowaniem bazy danych pozwalającej rejestrować i śledzić miejsce pobytu wszystkich amerykańskich muzułmanów. Opowiedział się także za tym, aby uzależnić traktowanie uchodźców z Syrii od wyznawanej religii. Amerykańscy muzułmanie są oburzeni tymi aktami „islamofobii” i propozycjami ograniczania swobód obywatelskich.
1. W Europie takie rejestrowanie wybranych grup ludzi przywodzi na myśl czasy wojny i antysemicką politykę Niemiec. Jednak w USA nie robi problemów z tym, że analogicznie rejestruje się i śledzi pedofilów. Czy jednak zrównanie wyznawców islamu z potencjalnymi terrorystami nie spowoduje z jednej strony radykalizacji postaw, a z drugiej groźby pogromów? W USA żyje kilka milionów muzułmanów (około 2 mln praktykujących). Jest to więc z jednej strony problem bardzo poważny, a z drugiej nie stanowią oni siły politycznej zdolnej przesądzić o wynikach wyborów.
2. Polska ma doświadczenia z podobną sytuacją, gdy trwały walki z terrorystami (jakby ich dzisiaj nazwano) z UPA. Ich koniec nastąpił, gdy w ramach akcji Wisła przesiedlono większość ludności narodowości ukraińskiej. To oczywiście było dużo bardziej dolegliwą szykaną, ale komuniści się tym nie przejmowali.
3. Najmniej wątpliwości budzi segregacja uchodźców według religii. Taka segregacja ma bowiem już miejsce i wystarczy przyjąć do wiadomości oczywisty fakt: to chrześcijanom grozi śmierć z ręki islamistów, a nie odwrotnie. W czasie nowego ataku terrorystów - na hotel w Mali - zakładnicy którzy potrafili zacytować wersety Koranu zostali uwolnieni.