Każdy naród tworzy swoją mitologię. Polacy pielęgnują wiele swoich mitów. Mamy sarmacki mit ukochania wolności, mit „przedmurza chrześcijaństwa”, mit „walki o naszą i waszą wolność”, mit Polaka – katolika, mit „pretendenta” do cywilizacji zachodu, czy wreszcie mit solidarności.
Powinniśmy sobie zdawać sprawę z tego, że zupełnie przypada nam rola w mitologiach innych narodów. Opowiada o tym historyk Norman Davies: „w mitologii rosyjskiej Polak jest na ogół obsadzany w roli wiecznego wroga z Zachodu, zdrajcy Słowiańszczyzny, religijnego przeciwnika Kościoła prawosławnego, głównego sprzymierzeńca knujących obcokrajowców, który nieustannie gotuje się do najazdu na Rosję i do podeptania jej tradycyjnych wartości”.
Wyjaśnia pm także dlaczego Polacy pełnią negatywną rolę w mitologii żydowskiej: Mit syjonistów głosi, „iż na skutek braku własnego państwa naród żydowski w przedwojennej Europie nie był w stanie oprzeć się prześladowaniom, więc stworzenie odrębnego państwa żydowskiego w Palestynie stanowi jedyne sensowne rozwiązanie. Ponieważ Polska była tym krajem europejskim, w którym osiedliło się najwięcej Żydów i gdzie hitlerowcy postanowili dokonać zbrodni Holocaustu, ważnym elementem programu syjonistycznego stał się, niestety, jednoznacznie wrogi wizerunek Polski”.
Dla Niemców z kolei „"Polak" kojarzył się z beznadziejnym romantykiem, nieudolnym robotnikiem, niepożądanym włóczęgą i wrogim konspiratorem. Wyrażenie Polnische Wirtschaft weszło do języka na określenie "kompletnego bałaganu". Tak zwane dowcipy o Polakach, w których przedstawiciele tej nacji występowali nieodmiennie w roli tępaków i prymitywów”.
Kultura i polityka w większości przypadków jest odniesieniem się do narodowych mitów. Może nam się to nie podobać, ale szczególnie w Polsce oddziaływanie mitów dominuje nad realizmem. Determinuje to także naszą politykę zagraniczną. Wyznajemy mit Ameryki jako ostoi i gwarancji wolności, mit propolskiej Europy Środkowej czy wreszcie mit agresywnej Rosji. W polityce wewnętrznej mamy także interesujące konsekwencje narodowej mitologii. Na przykład nie udało się wykształcić mitu narodowego, który odpowiadałby politycznej lewicy – takiej polskiej wersji „równość wolność i braterstwo”. Dlatego lewica zamiast odwoływać się do narodowej tradycji, stawia sobie za cel jej niszczenie.
Czy mity są prawdziwe? Na pewno nie w pełni. Obiektywna prawda może różnić się od tego co uznają za prawdę zwolennicy mitologii. Czy to źle? Absolutnie nie, ale pod kilkoma warunkami:
1. Mit powinien budować, powinien być wyzwaniem. Polska solidarność dla Polaka-katolika to wyzwanie do tego, aby do mitu dorastać. Nie jest ważne, czy naprawdę zawsze byliśmy szlachetni i walczyli tylko w słusznej sprawie – chcemy w to wierzyć i chcemy aby tak było.
2. Musimy sobie jednak zdawać sprawę, że mit jest tylko mitem. Zwłaszcza elity narodu. Walka polityczna może być związana z obnażeniem rozdźwięku między wiarą w mity, a rzeczywistością. Może też odwoływać się do konkurencyjnych mitologii. Jednak nie do zaakceptowania dla normalnego społeczeństwa jest dominacja walki z narodowymi mitami – czemu poświęcił się nadredaktor Michnik i jego szmatławiec zwany „Gazetą”.
3. Mity nie mogą być samym kłamstwem. Muszą skrywać głęboką prawdę - nawet jeśli została ona obudowana interpretacją faktów jaka pasuje nam do obrazka. Wymienione polskie mity znajdują uzasadnienie w naszej historii i w wyznawanych przez wielu najgłębszych uczuciach. Na przykład "Polak – katolik" nie oddaje w pełni prawdy – bo tylko połowa ludzi chodzi do Kościoła. Jednak poza wspomnianymi burzycielami mitów (którzy „nie płakali po Papieżu”) nikt nie podważa ważnej roli Kościoła w kształtowaniu polskiego społeczeństwa.
4. Nie powinno się odwracać porządków, budując mity pod potrzeby bieżącej polityki. Niestety w Polsce mamy do czynienia z taką właśnie sytuacją. Miejsce fundamentalnego sporu zajmuje walka z wiatrakami. Mit „historycznego porozumienia” przy okrągłym stole walczy z mitem spisku, a mitowi nacjonalistycznego zagrożenia dla demokracji przeciwstawiany jest mit Lecha Kaczyńskiego.
Wołyń i narodowy mit Ukrainy
Ukraina jest państwem bardzo młodym. Na dodatek jej historia mocno jest związana z historią Polski – co nie nadaje się na budowanie mitologii niezależnego państwa. Dlatego jednym z państwotwórczych mitów ma być walka narodowo-wyzwoleńcza. Niestety ta walka była związana z bardzo paskudną ideologią, która zmaterializowała się w postaci ludobójstwa na Wołyniu. To nie może podobać się Polakom, których przodkowie byli ofiarami tej zbrodni.
Jeśli weźmiemy pod uwagę wspomniane powyżej czynniki, to widać – że ten mit nie nadaje się do roli „mitu założycielskiego” niepodległego państwa:
1. Mit ten nie buduje, bo chyba nikt nie chciałby aby Ukraińcy dorastali do roli zbrodniarzy.
2. Mit ten ma więcej wrogów niż wyznawców. A na dodatek prawdy jakie usiłuje się nim przykryć są okropne.
3. To nie jest samo kłamstwo, ale siła rażenia prawdy o zbrodniach niweczy szlachetność motywów.
4. Niestety nie udało się Ukraińcom wykształcić alternatywnej mitologii, więc podjęty przez nacjonalistów mit banderyzmu służy motywacji społeczeństwa przeciw Rosji.
Czy Ukraina nie ma innej drogi? Musi budować swoją mitologię w sposób który dla nas jest nie do zaakceptowania? Niektórzy wskazują na mit wolności i kresowości (samodzielności), jaki legł u podstaw rozwoju Ukrainy (tam przecież uciekali gnębieni pańszczyzną chłopi). Inni wskazują na wielokulturowość, bramę Europy itd… Wszystko to prawda, ale słabo zakorzeniona w świadomości Ukraińców. Najlepszym wyjściem byłoby dla nich zjednoczenie wokół idei budowania Wielkiej Ukrainy tu i teraz. Tam historia może zacząć się na nowo, jeśli Ukraińcy uwierzą w swoją misję zbudowania silnego i sprawiedliwego państwa. Polska może i powinna im w tym pomóc.
Mit Wielkiej Ukrainy to zadanie obecnego pokolenia na przyszłość. Wizjonerzy pilnie poszukiwani.