W styczniu br. Ukraina złożyła pozew przeciw Rosji do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwosci przy ONZ. Oskarżenie obejmuje wspieranie terroryzmu (w Donbasie) oraz dyskryminację na tle rasowym (Ukraińców i Tatarów na Krymie).
W poniedziałek rozpoczął się proces. Do Hagi udała się duża delegacja rosyjska, która odrzuciła zarzuty Ukrainy:
Broń do separatystów trafiła nie z Rosji, a została wzięta z magazynów oraz przejęta od ukraińskiej armii. Przedstawiciele Moskwy w Hadze zaprzeczyli też, jakoby Rosja stała za zestrzeleniem w lipcu 2014 roku malezyjskiego samolotu pasażerskiego nad Zagłębiem Donieckim.
Rosjanie odrzucili też przed Trybunałem drugi zarzut stawiany przez Kijów dotyczący dyskryminacji Ukraińców i Tatarów Krymskich na anektowanym w 2014 roku półwyspie. Reprezentanci Moskwy w Hadze podkreślili, że Krym należy do Rosji, a nie do Ukrainy.
Znacznie ostrzej reagują politycy rosyjscy: „Władze Ukrainy powinny popatrzeć na siebie przed lustrem, przecież właśnie z ich inicjatywy Ukraina zamieniła się w państwo, wyznające agresję wojskową, a także terror polityczny i gospodarczy. Wewnątrz kraju niszczone są wszelkie przejawy innego myślenia, a ideologia nacjonalistyczna urosła do rangi polityki państwowej”.
Warto jednak zwrócić uwagę na to, że Rosja pomimo podważania sensowności pozwu, nie kwestionuje kompetencji Trybunału do jego rozpatrzenia. Niestety nie jest to równoznaczne z przeniesieniem konfliktu z linii frontu na sądową salę. Rosja bowiem konsekwentnie uważa, że konflikt w Donbasie ma charakter wojny domowej.