W dniu w którym odkryto ciała zamordowanych nastolatków z Izraela, kilku mieszkańców Jerozolimy postanowiło się zemścić. Nie na sprawcach zbrodni, ale zabijając przypadkowego chłopca palestyńskiego. Porwano chłopca sprzed domu, poddano torturom i spalono żywcem. Policja aresztowała 10-ciu innych Palestyńczyków – w tym kuzyna spalonego chłopca. Ten kuzyn był przetrzymywany i bity bez postawienia zarzutów, bez zapewnienia opieki medycznej. Gdy okazało się, że pobity chłopiec jest obywatelem amerykańskim, USA zażądało wyjaśnień. No i dostały – chłopak miał przy sobie procę!
Konflikt między Izraelem a Palestyną wszedł w wyniku tych zdarzeń w fazę zbrojną i o jakikolwiek pokojowym rozwiązaniu można na razie zapomnieć. Tymczasem polskie media informują, że nieuchronna jest wojna. A obecne bombardowania, to co jest? Chyba nasze pismaki nie spodziewają się, że Izrael lub Palestyńczycy oficjalnie wypowiedzą wojnę?
Ta historia pokazuje niesłychaną obłudę świata zachodniego. Gdy zginął Palestyńczyk, władze Izraela aresztowały winnych. Gdy zginęli izraelscy chłopcy, premier Izraela wskazał winnych (bez przedstawienia dowodów) i obiecał zemstę. Gdy przy okazji pobito obywatela USA – stojące na straży światowego ładu imperium zażądało wyjaśnień. A w Europie, strzegącej wartości: wolność, równość i braterstwo. Jedynie prożydowska gazeta Michnika mogła sobie pozwolić na wydrukowanie tekstu „Mój kraj, Izrael, staje się państwem apartheidu”. Reszta siedzi cicho, bo co prawda bomby nam nie grożą, ale przywalenie „antysemityzmem” może być równie bolesne.