Unia Europejska realizuje zrównoważony rozwój, to jest taki rozwój, w którym potrzeby obecnego pokolenia mogą być zaspokojone bez umniejszania szans przyszłych pokoleń na ich zaspokojenie.

Wystarczy popatrzeć na rosnące wskaźniki zadłużenia i olbrzymią emigrację młodych, aby stwierdzić, że w Polsce żadnego „zrównoważonego rozwoju” nie ma.

W założeniu taki rozwój ma zapewnić „polityka spójności”, która ma następujące cele:

  • spójności – rozwój infrastruktury oraz potencjału gospodarczego i ludzkiego najbiedniejszych regionów,

  • podniesienia konkurencyjności poprzez rozwój szkolnictwa i innowacyjności,

  • wspieranie współpracy.

Tyle, że te cele nie muszą być (i de facto w Polsce nie są) realizowane zgodnie z ideą zrównoważonego rozwoju:

1. Spójność

Infrastruktura rzeczywiście się rozwija. Jednak równocześnie pogłębia się rozwarstwienie społeczne. Prowadzi to do ograniczenia możliwości jej wykorzystania. Nie udaje się zmniejszyć obszaru ubóstwa, a w zasadzie jedyną formą zapobiegania wykluczeniu jest rozbudowany system pomocy państwa, który jest coraz mniej efektywny. Skutki takiej polityki najlepiej widać w statystykach samobójstw. Grażyna Zawadka w artykule „Kryzysowa fala samobójstw” pisze o „alarmującym” trendzie: brak pracy i środków do życia coraz częściej motywem prób samobójczych. Ale to tylko publicystyka. Zniszczona przez liberalnych ideologów solidarność społeczna sprawia, że dla osób kształtujących nasz ład gospodarczy takie informacje nie są alarmujące.

 

2. Innowacyjność

Krytyce wykorzystania funduszy na innowacje wiele miejsca poświęca Krzysztof Rybiński. Na podstawie raportu raportu World Economic Forum przygotował on poniższe zestawienie pokazujące, że na tle innych krajów w Polsce wypadamy coraz gorzej:

 

 

3. Wspieranie współpracy

Naturalną formą współpracy są klastry gospodarcze. Jednak w Polsce polityka klastrowa jest kształtowana w całkowitej opozycji do idei spójności (zobacz Polityka gospodarcza a klastry”). Obecnie te działania mają być skoncentrowane w ramach tak zwanych „inteligentnych specjalizacji”, co w praktyce może oznaczać wzmocnienie lokalnych sitw, decydujących o podziale środków.

 

Spójność a efektywność

Ekonomicznym uzasadnieniem dla polityki spójności jest wzrost efektywności i zmniejszenie problemów społecznych. Potwierdzają to teoretyczne badania Jana Jacka Sztaudyngera, z których wynika, że przekroczenie pewnego poziomu nierówności jest szkodliwe dla gospodarki. Jednak te nierówności w Polsce cały czas rosną. Oficjalna propaganda pokazuje członkostwo w UE jako niebywały sukces, jednak samo otwarcie na świat sprawia, że dynamiczny rozwój cywilizacyjny musi być naszym udziałem. Nie ma w tym żadnej zasługi ani powodu do dumy. Zamiast tego należy się zastanowić, czy wykorzystujemy szanse, jakie obecna sytuacja nam stwarza. Analiza trendów pokazuje, że można mieć co do tego wątpliwości.

Pojawiła się nawet teza, że „Zbiednieliśmy przez Unię”, bo „przez dziewięć lat przed wstąpieniem do Unii Europejskiej Polska rozwijała się szybciej niż w ciągu dziewięciu lat członkostwa w UE”. Pokazuje to poniższe zestawienie:

Dlaczego tak się dzieje?

Nieco uproszczając mamy obecnie dwa konkurencyjne modele gospodarcze do wyboru:

1. Model postkolonialny. Kiedy Rzymianie podbijali kolejne kraje, budowali drogi i wprowadzali tam swoje porządki. Był to niewątpliwie postęp. Tak samo obecnie kraje poddające się ekonomicznej agresji mogą liczyć na relatywny postęp.

2. Społeczna gospodarka rynkowa. Wbrew powszechnej opinii w tym modelu nie chodzi o wspieranie przez państwo obywateli słabszych ekonomicznie, ale właśnie o zrównoważony rozwój w oparciu o własne zasoby. Współpraca międzynarodowa ma wynikać z wykorzystania naturalnych różnic, dla wzrostu efektywności.

Jeśli Jan jest rolnikiem a Michał szewcem, mogą wymieniać się towarami, zaspokajając swe potrzeby. Gdy zrobią fabrykę obuwia, to jest postęp. Gdy tą fabrykę postawi "inwestor" Helmut i zatrudni ich obu - będą jego niewolnikami.

O tym jaki model jest u nas wdrażany najlepiej obrazuje poniższy wykres:

Pochodzi on z blogu Jerzego Matusiaka, który pisze w komentarzu:

Ponieważ przez wiele lat inwestycje były większe niż ewakuowany zysk to zakumulowany kapitał sięgnął szczytowa wartość 400 mld w 2011 roku. Należy się spodziewać ze zagraniczne inwestycje będą stagnować lub wręcz maleć a transfer zysku będzie się powiększał.

Powyższy wykres nie oddaje w pełni sytuacji, gdyż nie uwzględnia nielegalnych transferów, które szacuje się na około 10mld dolarów rocznie.

Dobrym przykładem prowadzenia polityki podporządkowanej obcym interesom jest sytuacja w górnictwie. W artykule „10 lat w Unii, a nawet więcejAndrzej Szcześniak informuje: Wydobycie naszego „czarnego złota” spadło z 193 mln ton w 1987 r. do 80 mln ton w 2012 r. Wydobywając zaledwie 40% wcześniejszych produkcji nie jesteśmy nawet w stanie zaspokoić własnych potrzeb. W 2008 r. Polska stała się importerem węgla kamiennego, co jest trudnym do uwierzenia w sytuacji, gdy posiadamy aż 85% zasobów tego surowca w Europie.

 

Problem z ekonomiczną suwerennością

Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha narzeka, że „Polsce dyktuje się co powinna chciec, a nie co jest jej potrzebne": Czy od zwiększonej ilości aquaparków w Polsce uda się trwale stworzyć dobrobyt? Czy nie są wystarczające doświadczenia Grecji, Portugalii, a przede wszystkim doświadczenia z byłego NRD, gdzie rząd federalny do tej pory wpompował dwa biliony euro, a efektem jest pustoszejący kraj i dwa razy wyższe bezrobocie niż w części zachodniej?

Trudno jednak oczekiwać, że poszczególne inwestycje będą realizowane w sposób sensowny, jeśli przyjęty model rozwoju do tego nie skłania. Skąd samorządy mają czerpać świadomość, że inwestycje mają umożliwić rozwój gospodarczy, pozwalający w maksymalnym stopniu zaspokajać lokalne potrzeby własnymi siłami? Czy rządowa propaganda nie kształtuje dokładnie odwrotnych postaw? Bądźmy powolni unijnym dyrektywom, to unia przyjdzie i nam da.....