Upadek elit, który szczególnie dotknął Polskę ma swoje dobre strony. Widać coraz wyraźniej, że jeśli nie nastąpi radykalny zwrot ku prawdzie – czeka nas narastanie wrogości, aż do tragicznego finału (jakaś forma rewolucji, autorytarne rządy albo upadek polityczny).

Co jednak oznacza „zwrot ku prawdzie”? Najłatwiej jest bronić się przed kłamstwami dotyczącymi faktów. Wystarczy wzorem Amerykanów wprowadzić wysokie kary za szerzenie kłamstw. Nawet moralnym i intelektualnym degeneratom, którzy zdominowali „nadzwyczajną kastę ludzi” trudno jest orzekać że nie było zabójstwa, gdy w kostnicy leży trup. W amerykańskiej telewizji toczyła się niedawno ciekawa dyskusja nad różnicą między pojmowaniem wolności słowa w Europie i USA. Podano przykład brytyjskiego polityka, który mówił o związkach tureckiego Prezydenta z kozą – sugerując zoofilię. Padło stwierdzenie: tu jest Ameryka i jak mówisz o czyichś związkach z kozą – lepiej abyś potrafił wskazać tą kozę. Takie trzymanie się faktów wydaje się przesadzone – ale ewidentnie broni nas przed kłamstwem. W USA możesz mówić co chcesz – bo wolność wypowiedzi, to fundament Ameryki. Jednak musisz się liczyć z tym, że ktoś powie „sprawdzam” i jeśli nie umiesz wykazać, że twoje słowa odnoszą się do rzeczywistości – będziesz miał niewąskie kłopoty.

Nasi degeneraci myślą dokładnie odwrotnie – uważając nawet przywoływanie konkretów za przestępstwo. W głośnym procesie wytoczonym przez Alicję Tysiąc Gosiowi Niedzielnemu przedstawiciel zupełnie nadzwyczajnej kasty ludzi uznał, że można - i owszem - głosić, że aborcja jest zabiciem dziecka, jednak tylko tak ogólnie. Wskazanie na konkretną osobę i powiedzenie, że próbując dokonać aborcji chciała zabić dziecko jest przestępstwem.

Tak zwana „elita” wręcz wyspecjalizowała się w mówieniu „ogólnym”. Wygląda nawet na to, że to pochłania cały ich intelektualny wysiłek. Dlatego brytyjski polityk tylko sugerował związki Erdogana z kozą. Każdy sobie „dośpiewa” jakie to związki. Przecież znaczącą część tej „elity” stanowią ludzie kultury, którzy budują odpowiedni kod przekazu. W tym wypadku kontekstem był wulgarny wierszyk niemieckiego "satyryka". Niemiecki humor jest toporny. Polakom bardziej odpowiada kulturalne chamstwo w wydaniu brytyjskich dżentelmenów. Idąc tym tropem budujemy kod kulturowy, w którym samo sugerowanie - że chodzi o Leppera, Rydzyka, czy Macierewicza wzbudza rechot (Lepper już jest passe, bo się powiesił - choć rechocząca dzicz woli wierzyć, że to nie oni ukręcili sznur).

Wypowiedzi kontekstowe - wymagające odniesienia do sieci znaczeniowych - trudno jest jednoznacznie zweryfikować pod względem prawdziwości. Jednak stosowanie logiki może pomóc w walce z kłamstwem także w tym przypadku. Na przykład w Polsce obowiązuje prawo zakazujące poniżania Prezydenta. Każdy głoszący, że Prezydent jest tylko popychadłem Prezesa powinien więc potrafić wskazać konkretny przykład bezpośredniego wpływania Prezesa Kaczyńskiego na decyzję Prezydenta. Podobnie jest w przypadku łamania przez Prezydenta prawa. To tak poważne oskarżenie, że powinno być potwierdzone wyrokiem sądu. Skoro takiego wyroku nie ma – to ewidentnie nie chodzi o odwołanie do faktów, ale o obrażanie.

Dlaczego takie przestępstwa nie są ścigane? Bo jest ich zbyt dużo? Bo to błahe sprawy? Nieprawda. Z bezprawiem w Nowym Jorku poradzono sobie ścigając najdrobniejsze wykroczenia. Ojciec Tadeusz Rydzyk kiedyś stwierdził, że gdyby chciał bronić swojego dobrego imienia przed sądem – to nie miałby czasu na nic innego. Poziom „kulturalnego chamstwa” w jakim przyszło nam żyć jest rzeczywiście porażający. Dlatego władze powinny rozważyć nadzwyczajne rozwiązania. Na przykład powołanie instytucji, do której obywatel będący ofiarą „elity” może się zwrócić o ochronę. Mamy pół miliona urzędników. Nic się nie stanie, jeśli kilku z nich poświęci swój czas na ciąganie po sądach wszystkich tych chamów z dyplomami i tytułami.

Wiceminister Sprawiedliwości Patryk Jaki niestrudzenie zapowiada skończenie z „państwem teoretycznym”. Ale nic nie słychać o radykalnej zmianie, jaką mógłby być inny amerykański wynalazek: wybieranie sędziów. Dlatego osuszenie tego bagna zaludnionego przez „nadzwyczajną kastę ludzi” raczej się nie uda. Nasi kauzyperdzi mogą spać spokojnie. 

Ostatnie ich wyczyny (odszkodowanie dla bandyty, czy wypuszczenie parszywego oszusta) pokazują, że oni są nie tylko „nadzwyczajni” ale i nadzwyczaj bezkarni. Sędzia, który okradł sklep wyciągnął legitymację i powołał się na immunitet. Jego koledzy póki co nie zdecydowali się mu tego immunitetu uchylić. W takich sprawach taż Amerykanie mają swoje specyficzne rozwiązanie (choć chyba lepiej, by akurat to u nas się nie przyjęło):

Immunitet dyplomatyczny („diplomatic immunity") został po prostu cofnięty ("it's just been revoked").