Dzień był ponury, zimowy. Do prokuratury dzwoni telefon:
- słucham Prokuratura Apelacyjna w Krakowie...
- jestem dziennikarzem... Amerykański dziennik „Washington Post” właśnie opublikował szczegóły dotyczące więzienia CIA w Polsce - może Pan to skomentować
- nie nie mogę
Prokurator odkłada słuchawkę i woła do drugiego pokoju:
- Stefan – co z tym więzieniem w Kiejkutach – bo się dopytują dziennikarze?
- A mam tu teczkę. Zobacz – mieliśmy postawić zarzuty … i jakoś się to przeoczyło....
- OK – to już wiem, co mówić.
Dalszy ciąg można znaleźć na przykład tutaj: Prokuratura Apelacyjna w Krakowie potwierdza, że w śledztwie ws. tajnych więzień CIA w Polsce zarzuty przedstawiono jednej osobie, będącej funkcjonariuszem publicznym.
To takie małe „political fiction”, ale przecież nie mogło być inaczej. U nas - w praworządnym państwie nie podejmuje się działań prawnych z powodu jakiegoś artykułu.... ;-).
Jeśli okaże się, że ten funkcjonariusz publiczny nazywa się Andrzej Derlatka – to tylko zbiegiem okoliczności można wyjaśnić, że właśnie to nazwisko opublikował Washington Post.
Najciekawsze w tej informacji jest coś innego: że amerykańska senacka komisja ds. wywiadu zamierza opublikować fragmenty raportu na temat tajnych więzień CIA w Polsce.
Na razie politycy mogą robić uniki w rodzaju „nie będę komentował spekulacji prasowych”. Ale co dalej?