Sejm przyjął uchwałę w której wzywa rząd do przeciwstawienia się próbom ograniczania polskiej suwerenności. Jest to reakcja na ultimatum Komisji Europejskiej. W uchwale czytamy także: W instytucjach Unii Europejskiej są podejmowane również próby narzucenia Polsce decyzji w sprawie imigrantów, którzy przybyli do Europy. Zapowiadane decyzje rozwiązania tego problemu nie mają podstaw w prawie europejskim, naruszają suwerenność naszego państwa, wartości europejskie oraz zasadę pomocniczości Unii Europejskiej. Niosą także zagrożenia dla ładu społecznego w Polsce, bezpieczeństwa jej obywateli oraz dziedzictwa cywilizacyjnego i tożsamości narodowej.
Dość optymistyczne są komentarze pod informacjami na ten temat na różnych portalach. Widać po nich, że jeszcze Polska nie zginęła. Ważąc proporcje, można jednak porównać dzisiejsze emocjonalne przemówienie Premier Szydło do przemówienia Ministra Becka w 1939 roku. Takie skojarzenie ma między innymi poseł Tarczynski z PiS, co wywołało wielkie zdziwienie w antypolskiej Gazecie Wyborczej. Przecież wtedy też było ultimatum zmierzające do upokorzenia Polaków. Czy to, że teraz nie grozi nam wojna (na razie) stanowi tak wielką różnicę? W XXI wieku istnieją skuteczniejsze metody podbijania narodów, niż zbrojny najazd. Wiedzą o tym Grecy, których gospodarka cierpi bardziej niż gdyby prowadzili wojnę.
W międzywojennym 20-to leciu w Polsce nie było sielanki. Były polityczne zabójstwa, obozy dla przeciwników politycznych, krwawe manifestacje i bijatyki, wystąpienia przeciw mniejszościom narodowym i ustawiczne kłótnie. Jednak gdy przyszedł czas próby – Polacy potrafili się zjednoczyć. Minister Beck mówił w imieniu całego narodu. Teraz sytuacja jest odmienna i bardziej przypomina czas klęski związanej z Targowicą. Miejmy więc nadzieję, że rząd się nie ugnie i będzie reagował stosownie do zagrożenia.