Jerzy Hausner zaleca oszczędności budżetowe: „nie cięcia dla cięć, ale racjonalizowanie wydatków”. Czym ma się różnić racjonalizowanie od „cięć dla cięć”? Człowiek rozumny zazwyczaj stara się postępować racjonalnie. Idiota mógłby na przykład zmniejszyć budżet Ministerstwa Zdrowia do zera, a innych nie ruszać. Postulat Hausnera można by więc rozumieć w ten sposób, żeby cięć wydatków nie robił idiota. Ze wszech miar słusznie. Tyle, że byłemu ministrowi chodzi o coś odwrotnego: „ograniczenie wydatków socjalnych na rzecz wydatków prorozwojowych”. To znaczy zamiast wspierać bezrobotnych, trzeba wspierać firmy zarabiające na organizowaniu dla tych bezrobotnych bezwartościowych kursów. Zamiast trwonić na opiekę społeczną, lepiej zbudować system informatyczny, ewidencjonujący biednych. Zamiast próbować zapewnić zdolnej młodzieży dostęp do solidnej edukacji niezależnie od zasobności portfela, trzeba łożyć na profesorów takich jak Hausner. Zwłaszcza ten ostatni przykład jest ważny. Jeszcze 30 lat temu Hausner był zwykłym komuchem. A teraz? Liberał pełną gębą. Czyż to nie jest wielki progres?
Wątpliwe jednak, by liberałowie chcieli się przyznać do niego. W zasadzie wszyscy wiedzą, że gdy oni mówią o „racjonalizacji”, to chodzi o zwiększanie nierówności i przepływ środków od biednych do bogatych. Ale o tym głośno się nie mówi.