Cały świat zastanawia się jaki jest cel prowadzonej przez Greków rozgrywki. Raczej nie jest to działanie pozbawione planu. Zastanówmy się więc jakie oni mogą mieć możliwości działania:
1. Grecja może ulec naciskom i kontynuować „zaciskanie pasa” pod dyktando „trojki”. Dotychczasowe efekty są zdumiewające. Czegoś takiego nie obserwowano od czasu Wielkiego Kryzysu w USA: Spadek PKB o ponad 25% (od 2009 roku), a jedna czwarta populacji (w tym połowa osób poniżej 25 roku życia) bez pracy. Do tego oczywiście drastyczny spadek dochodów i rosnąca nędza.
Kontynuowanie tej „drogi sukcesu” jest celem zakłamanych „władców zachodniego świata”. Jedność jaką zdołano przy tym osiągnąć jest godna podziwu – gdyby ruchom lewicowym w czasach kominternu udała się taka sztuka – pewnie do dziś rządziliby Europą ;-). Komunistom jednak nie udało się zachować wiary we własne kłamstwa. Dlatego brakło obecnej jednomyślności w łgarstwach i inwektywach. Na przykład tekstu niejakiej Anny Słojewskiej o tym, że „populiści z Aten pchają swój kraj ku przepaści” nie powstydziłaby się „Trybuna Ludu” z czasów „zaplutych karłów reakcji”. Autorka pisze między innymi: „gdy partner kłamie, nie dotrzymuje obietnic, szantażuje i uważa, że pieniądze mu się po prostu należą, to można już tylko wyprosić go z sali. I to się stało w sobotę w Brukseli”. Brukselscy politycy – łącznie z naszym „Donaldinio” twierdzą, że było dokładnie odwrotnie: to Grecy zerwali negocjacje. Ale kto by dociekał jak było naprawdę? Liczy się ogólne wrażenie…..
W przypadku Polaków powszechne oburzenie na Greków jest poniekąd zrozumiałe. Czemu Grecy mają mieć lepiej niż my? Czemu nie chcą się zgodzić na bycie niewolnikami we własnym kraju? To nie boli – wystarczy jakoś ładnie to nazwać („uelastycznienie rynku pracy?”). Czemu nie chcą się zgodzić na wyprzedaż majątku (chociażby te swoje wyspy), całkowitą utratę finansowej suwerenności i niszczenie rodzimej przedsiębiorczości (recepty znad Wisły to jeszcze większa fala bankructw)? To o tym mają zdecydować Grecy w niedzielę. Nie o wyjściu ze strefy euro – jak próbują nam to wmówić media.
2. Wyjście ze strefy euro w zamian za anulowanie większości długów. Być może to jest właśnie celem gry, którą prowadzi grecki rząd. To jest rozwiązanie najprostsze, ale trudne do zaakceptowania przez brukselskich biurokratów. Nie chodzi o koszty finansowe, które w czasach wirtualnych bilionów mnożonych na bankowych kontach byłyby do zaakceptowania. Chodzi o koszty polityczne. To byłby precedens do którego ani UE ani USA nie chcą dopuścić.
3. Wyjście ze strefy euro przy równoczesnej nacjonalizacji banków i przewalutowaniem wszystkich kredytów na nową walutę. Nie ulega bowiem wątpliwości, że obecnie wyjście ze strefy euro wiązałoby się z rychłym bankructwem i dużą dewaluacją nowej waluty. Gdyby pozostawiono kredyty w euro – mało kogo byłoby stać na ich spłacanie i nastąpiłby finansowy armagedon.
4. Wprowadzenie waluty komplementarnej do rozliczeń wewnętrznych. Dwuwalutowość byłaby de facto wychodzeniem ze strefy euro rozłożonym na raty. To wymagałoby jednak reformy podatków (na przykład takiej: http://argumenty.net/1786), oraz dopuszczenia waluty komplementarnej jako środka regulacji podatków innych niż VAT. W powiązaniu z reformą typu islandzkiego (http://argumenty.net/1755) pozwoliłoby to Grekom na odzyskanie finansowej suwerenności. Ostatnim krokiem na tej ścieżce powinno być ustawowe, jednostronne ograniczenie wielkości spłat kredytów (na przykład w proporcji do budżetu państwa). To rozwiązanie jest jednak równoznaczne z wojną wypowiedzianą bankierom – a biorąc pod uwagę zasięg ich władzy, wojnę gospodarczą z całym zachodnim światem. Grecy musieliby szukać sojuszników w Chinach i Rosji. Front gospodarczej wojny przesunąłby się znacząco na zachód, obejmując tereny UE. Wbrew pozorom szanse na zwycięstwo Grecji są bardzo duże.
5. Coś innego….. Świat nie jest ani zdeterminowany, ani ograniczony do tego co jest w stanie zrozumieć Leszek Balcerowicz. Grecy mogą nas więc czymś zaskoczyć. Raczej na pewno nie będzie to opcja nadwiślańskich durni, zwanych ekonomistami – czyli wyjście ze strefy euro nie połączone ani z redukcją długów ani z dążeniem do finansowej suwerenności. To jest dla Greków zbyt kosztowne.
Na razie Grecy zapowiedzieli, że nie mają zamiaru spłacić raty pożyczki wziętej w MFW (1,5 mld euro na koniec czerwca). MFW może im w tej sytuacji „naskoczyć”. Gorzej może być 20 lipca, gdy trzeba będzie wykupić część obligacji. Odmowa ich wykupu będzie oznaczała bankructwo. Grecja musi więc działać szybko. Najgorsza w obecnej sytuacji jest częściowa utrata płynności. Greckie banki są zamknięte, a Grecy mogą wybierać z bankomatów tylko po 60 euro. Kontrola przepływów euro przez EBC to jest obecnie najsilniejsza broń „solidarnej” Europy przeciw Grecji. Premier Alexis Tsipras twardo mówi mówi, że się nie złamie i nie dopuści do opuszczenia przez Grecję strefy euro.
[uzupełnienie 8:40]
Ocena Josepha E. Stihlitza: "Atak Unii Europejskiej na grecką demokrację"