W Grecji otworzono w ubiegłym tygodniu banki. W tym tygodniu zapewne ruszy giełda. Wygląda więc na to, że sytuacja zatem normalizuje się? Wygląda. Ale to tylko złudzenie. Nie jest bowiem normalną sytuacja, w której decyzje o zamknięciu lub otwarciu giełdy zapadają poza granicami kraju. A według agencji Reuters tak właśnie jest w przypadku Grecji. Rzecznik Giełdy w Atenach oficjalnie zakomunikował, że wniosek o „wydanie opinii” w sprawie wznowienia pracy giełdy został złożony do Europejskiego Banku Centralnego. Takie „konsultacje” to nic nowego – w czasach Balcerowicza nikt się nawet nie krył, że dla polskiego ministra finansów najważniejsze jest to, co powiedzą finansiści z międzynarodowych instytucji. Jednak w tym przypadku mamy do czynienia z państwem, które jeszcze wymaga „tresury”. Dlatego EBC odrzucił "propozycję" otwarcia giełdy,
To ćwiczenie z uległości ma znaczenie nie tylko dla Grecji. Wygląda to na część strategii poradzenia sobie z problemem „podnoszenia głowy” przez społeczeństwa Europy. Po podpisaniu „porozumienia” przez Grecję, raptownie spadło poparcie dla hiszpańskiej partii „Podemos”: