Obecna cena ropy naftowej wynosi około 60 dolarów za baryłkę (przed ukraińskim kryzysem było to około 110 dolarów). Nasz minister finansów Mateusz Szczurek, prognozuje, że w kolejnych miesiącach ceny paliw na stacjach powinny nadal tanieć - być może nawet do trzech złotych za litr. Szef NBP Marek Belka skomentował to słowami: trzymam kciuki, żeby już nie spadała, bo jak coś gwałtownie spada, to później wzrasta ponad normę. Aż trudno uwierzyć w to, że najważniejsze stanowiska w państwie sprawują ekonomiści myślący o gospodarce w tak płytki sposób.
Baryłka to około 159 litrów. W procesie rafinacji z litra ropy uzyskuje się jedynie 0,14 litra benzyny. Jednak pozostałe uzyskiwane produkty mają cenę zbliżoną do ceny ropy – można więc przyjąć, że cena zakupu ropy to 95% kosztów surowca. Marża rafinerii rośnie wraz ze spadkiem cen ropy, gdyż ceny hurtowe są obniżane wolniej. Obecnie jest to już ponad 10% ceny ropy. Należy też uwzględnić koszty transportu i różnice cen między ceną ropy Brent a Ural. Wpływ tych czynników możemy szacować na około 85%. Czyli co najmniej 85% ceny sprzedaży to koszt zakupu surowca). Cena hurtowa (rafinerii), to niecałe 40% ceny detalicznej benzyny. Aby więc cena na stacji wynosiła 3 zł, to cena ropy (wraz z transportem) musiałaby przy obecnym kursie 0,27 zł/dolar wynieść około 44 dolary za baryłkę (40% * 85% * 3 * 159 * 0,27).
Czy to jest realne?
Nawet obecna cena nie może się podobać zachodnim producentom ropy. Przy takiej cenie nieopłacalne stałoby się nie tylko wydobycie ropy z łupków, ale i ropy wydobywanej spod dna morskiego. Już w chwili obecnej problemy przeżywa sektor naftowy w Szkocji. Część firm naftowych zapowiedziała już zwolnienia grupowe, inne zamroziły płace, lub uprzedziły o obniżce wynagrodzeń od nowego roku. Firmy eksploatujące łupki ogłaszają ograniczenie budżetu na wiercenia.
Czemu więc ceny tak spadły? Pomijając czynniki polityczne, większość ekspertów wskazuje na znaczący wzrost podaży – głównie ropy z łupków oraz ropy libijskiej. Innego zdania jest John Surowiecki z NewYorker. Jego zdaniem rynek destabilizują fundusze spekulacyjne, które zainwestowały na rynku ropy setki miliardów dolarów. Spekulanci zarabiają, gdy ceny się zmieniają, a OPEC jest zbyt słabe, aby zapobiec tym wahaniom.
Arabia Saudyjska, która ma największy wpływ na ceny ropy opublikowała właśnie projekt budżetu na rok 2015. Zakłada on cenę $80 za baryłkę. To jest chyba najbardziej sensowny punkt odniesienia. Jedno wydaje się pewne: okres stabilnych cen ropy się skończył.