Zupełnie niespodziewanie chiński bank centralny dokonał we wczoraj dewaluacji juana wobec dolara o blisko 2 procent. Kurs juana wciąż nie jest rynkowy, tylko ustalają go władze. Poprzez tak mocne osłabienie krajowej waluty, które sprowadziło kurs dolara do najwyższego poziomu od 2012 roku, Chińczycy oficjalnie chcą poprawić konkurencyjność eksportu. To pośrednio przełoży się na szybszy wzrost gospodarczy.
Wiele komentarzy zawiera tezę, że to pociągnięcie należy uznać za przyłączenie się Chin do wojny walutowej. A ta z kolei ma być reakcją na dane o gospodarce Chin.
Chińczycy zapewniają, że to osłabienie jest jednorazową reakcją na realne wzrosty kursu wobec dolara w ostatnich latach:
Lubujący się w głoszeniu kolejnych katastrof bankierzy mówią coś o „klęsce” Chin. Według jednego z polskich ekspertów:Pierwsze komentarze rynkowe mówią o klęsce programu reform oraz o rozpoczęciu nowej fazy wojny walutowej.
Prawda może być jednak dużo bardziej prozaiczna. Ciągle trwają negocjacje z MFW w sprawie uznania juana za oficjalną walutę rezerwową. Jednym z warunków może być uwolnienie kursu (to rynek, a nie bank będą ustalać kurs waluty). Obecna dewaluacja może być po prostu przygotowaniem do takiej zmiany.